Witajcie Kochani :)
Zasypię Was recenzjami, tak jak obiecywałam :D Znowu na tapecie kosmetyki Anwen - cóż ja poradzę, że obecnie w moim włosowym zestawie jakieś 70% kosmetyków to właśnie Anwenki :D Ale fakt, że wiele z nich wykańczam i czaję się na kilka rosyjskich cudeniek, między innymi maskę laminującą z ecolab albo taką fajną żółtą z cafe mimi, którą mi polecałyście. No ale co z tymi szamponami? Pamiętam, jak użyłam pierwszy raz wersji z pomarańczą i bergamotką. Najpierw nałożyłam masło mango, następnie umyłam włosy właśnie tym szamponem, po wszystkim na chwilkę kallos mango - swoją drogą to świetna maseczka - i wystylizowałam syossem. Efekty pokazywałam Wam na moim instagramie TUTAJ. Było pięknie i spodziewałam się, że szampony będą spisywać się bardzo dobrze. Następne mycia jednak nie były już takie idealne, ale zaraz Wam o tym opowiem ;)
Skład:
Zacznijmy jednak od składów, nie potrafię już inaczej pisać recenzji ;) Szampony Anwen opierają się na łagodnych detergentach, bardzo wysoko w składzie mamy nawilżającą glicerynę. Piszę o tym, ponieważ moje włosy zawsze i wszędzie wyczuwają glicerynę :D W obu szamponach znajdziemy również wysoko w składzie nawilżającą betainę. Później mamy już troszkę różnic. Wersja szamponu Anwen brzoskwinia i kolendra do suchej i wrażliwej skóry głowy - zawiera ekstrakt z siemienia lnianego oraz z prawoślazu, oba mają działanie nawilżające. Mamy tutaj także niacynamid oraz ekstrakty z shikakai, kolibła egipskiego i gipsówki wiechowatej. Wersja pomarańcza i bergamotka do normalnej i przetłuszczającej się skóry głowy - ekstrakty z shikakai, kolibła egipskiego, gipsówki wiechowatej i mydlnicy lekarskiej, a także ekstrakt z wierzbownicy oraz cynk , które mają wpływ na przedłużenie świeżości włosów.
Tutaj skład wersji z pomarańczą i bergamotką:
Opakowanie i zapach:
Mam obie wersje szamponów - w piance oraz klasyczny w butelce z pompką. Muszę przyznać, że wersja w piance jest dużo mniej wydajna w moim przypadku. Na jedno umycie potrzebuję około 10 takich naciśnięć. Jednak klasyczne opakowanie z pompką, nawet po rozwodnieniu wypada u mnie lepiej. Co do zapachu - uwielbiam zapach szamponu z brzoskwinią, po prostu uwielbiam. Ten z pomarańczą też jest przyjemny. Zapach wyczuwam jeszcze delikatnie na włosach po wysuszeniu ich. Wersja piankowa ma 170ml, zwykła 200ml. Cena - 28zł, szkoda, że nie troszkę mniej, przeważnie kupuję szampony w okolicach 15zł.
Jak już wspomniałam, pierwsze mycie wspominam bardzo miło. Emolientowe masło mango na suche włosy, mycie szamponem z pomarańczą, emolientowa maska kallos mango, emolientowy kallos color b/s i żel syoss men power hold - mój ulubieniec ;) Mycie było mocno emolientowe. Jednak kolejne 2 mycia nie były już takie optymistyczne. Jeden raz umyłam włosy szamponem z pomarańczą i nałożyłam odżywkę proteinową, która zawsze mi się sprawdzała. Nie stosowałam metody OMO, normalnie umyłam i potem proteiny. Wystylizowałam jak zawsze syossem - a tam puch. Zdziwiłam się, pomyślałam, że to może nie czas na proteiny. Drugie z kolei nieudane mycie - szampon z brzoskwinią, a po nim dosłownie malutka ilość kallosa color na minutkę, wystylizowane syossem jak zwykle. Znowu puch i źle. Zgłupiałam, odstawiłam na kilka myć szampony Anwen, wszystko wróciło do normy. Zaczęłam podejrzewać glicerynę, zatem wypadło kolejne mycie - tym razem szampon z brzoskwinią, ale użyty w metodzie OMO, czyli najpierw nałożyłam kallosa banana, potem szampon anwen z brzoskwinią i wykończyłam mocniejszym emolientem - maska kallos multivitamin z kilkoma kroplami oleju brokułowego na 10 minut. I znowu pięknie jak za 1 razem. Winna znowu jest gliceryna - po użyciu szamponów od Anwen muszę zamykać pielęgnację emolientem, najlepiej też, jak użyję go w metodzie OMO, gdzie pierwszym O jest albo olej, albo jakaś maska.
Nie mogę też pozwolić sobie na olejowanie włosów na nawilżający podkład, a potem umycie ich tymi szamponami, bo zaczynają się ciągnąć i przenawilżać. Mimo, że włosy mają stosunkowo krótki kontakt z szamponem, który ma glicerynę, to ona i tak wpływa na moje włosy. No ale one wyczują glicerynę wszędzie, jak już Wam wspominałam :D Wersja z pomarańczą przedłuża lekko świeżość włosów, jestem w stanie przetrzymać je do 3 dni, po brzoskwini - standardowo do 2. Szampony ładnie odbijają moje włosy od nasady, nie podrażniają skóry głowy, dobrze domywają oleje. Szkoda, że nie mogę używać ich co mycie i muszę się bardzo pilnować, czego użyć przed i po, żeby nie doczekać się puchu ;) Przydałyby się jakieś małe buteleczki, co by każdy mógł sprawdzić na sobie, czy szampon mu służy :D
Jak spisują się u Was te szampony? Całuję :*
O kurcze ten zapach musi być piękny ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Bardzo zachęcające szampony :)
OdpowiedzUsuńMnie nie zachęcają, a ich wady, które opisała Kasia tylko mnie utwierdzają w tym, że to buble za wygórowaną cenę i do tego niewydajne.
UsuńTe połączenie musi stwarzać nieziemski zapach :) Taka ilość czytelników tylko potwierdza to, że blog warto odwiedzić Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńWąchałam i nic specjalnego. Są o wiele lepiej pachnące szampony.
UsuńSzamponów od Anwen jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńMiałam 4 maski cafe mimi, w tym żółtą. Pieniądze w błoto, tyle powiem.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis :* Chciałabym je kupić, ale ta gliceryna mnie odstrasza. A za taką cenę ciężko zaryzykować.
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Bardzo ciekawy i interesujący post. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńInteresujące kosmetyki. Bardzo przydatna recenzja.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Nie słyszałam wcześniej o metodzie OMO. Walczę z puszącymi się włosami i chyba muszę coś zmienić w codziennej pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńMojej koleżance ten szampon bardzo przypadł do gustu a mi już np nie więc, tak jak piszesz idealnie byłaby mała buteleczka jako próbka albo taka buteleczka podróżna :)
OdpowiedzUsuń