Witajcie Kochani :)
Prawie miesiąc temu otrzymałam paczuszkę z kosmetykami Marion. W paczuszcze (KLIK zdjęcie na instagramie) znajdował się zestaw chusteczek odświeżających i chusteczek do higieny intymnej oraz to, co interesowało mnie najbardziej - czyli kosmetyki do pielęgnacji włosów :) Była to odżywka wzmacniająca, szampon do włosów farbowanych oraz maseczka regenerująca - o niej napiszę Wam w następnym poście - jest najlepszym produktem z całej trójki. Dzisiaj czas na recenzję szamponu i odżywki - jesteście ciekawi, jak ten odżywczy duet spisał się na moich falach? Zapraszam zatem do dalszej części posta :)
Produktów używałam zarówno w czasie jednego mycia, jak i osobno. Chciałam sprawdzić, jak spiszą się stosowane razem i osobno. Od razu napiszę, że z pewnością moje fale dużo ładniej wyglądały, kiedy zaaplikowałam tylko jeden produkt. Oba jednak dla moich włosów są zbyt odżywcze i ciężkie, przez co włosy nie prezentowały się ładnie. Zacznijmy od szamponu :)
Skład:
Bazą szamponu jest silny detergent SLES, nawilżający glikol propylenowy oraz delikatniejszy detergent - betaina kokamidopropylowa. Dalej mamy potencjalnie podrażniający chlorek sodu. Nieco dalej jest guma guar - może obciążać, polyquaternium - kondycjoner i oblepiacz. Z ładnych składników - nawilżająca gliceryna, olej arganowy, ekstrakt z granatu, olej sojowy, olej z krokosza barwierskiego, Witamina A oraz E, panthenol. Po zapachu kilka niezbyt ładnych konserwantów - wrażliwe skóry głowy powinny mieć to na uwadze.
Konsystencja i zapach:
Szampon pachnie najmniej słodko z całej trójki - ale zapach jest bardzo ładny i przyjemny. Czuć tutaj lekko słodki zapach z typowo kosmetyczną nutką. Konsystencja jest średnio gęsta, o lekko perłowym kolorze. Widzimy ją na zdjęciu poniżej po prawej stronie, po lewej jest odżywka ;)
Opakowanie:
Szampon zapakowany jest w solidną buteleczkę z pompką o pojemności 400ml. Pompka nie zacina się i dozuje odpowiednią ilość produktu. Bardzo ładna i prosta szata graficzna - nie mam zastrzeżeń ;)
Działanie:
Szampon niestety jest dla moich włosów zbyt ciężki i odżywczy ;) Początkowo myślałam, że może przez zawartość olejów, chyba jednak bardziej zawinił tu obecny wyżej w składzie guar oraz polyquaternium. Składniki te (a zwłaszcza guma guar) lubią obciążać moje włosy w odżywkach i maskach, a w szamponach już szczególnie. Dla mnie to niestety wada, jednak dla włosów bardzo suchych, zniszczonych i wysokoporowatych - może być to największą zaletą :) Włosy po szamponie są bardzo gładkie, miękkie - no i w moim przypadku niestety dosyć szybko nieświeże ;) Takie perłowe szampony lubiły mnie podrażniać, tutaj na szczęście nic niepokojącego nie zauważyłam. Wrażliwcy powinni jednak uważać na chlorek sodu i niezbyt ładne konserwanty pod koniec składu. Czy szampon wpływa na dłuższe zachowanie koloru? Nie mam pojęcia, hennę mam tak porządnie "wżartą" we włosy, że nic jej chyba nie ruszy ;) Produkt może się świetnie spisać na mocniej zniszczonych włosach, które fruwają po każdym szamponie. My niestety mówimy sobie nie ;)
Skład:
Skład odżywki można określić jako bardzo emolientowy, dociążający z niewielką ilością protein. Zaraz po wodzie znajdziemy 6 emolientów, w tym 2 naturalne - masło shea oraz olej słonecznikowy. Piękny początek :) Dalej dwa antystatyki, 3 silikony - jeden odparowujący, dwa zmywalne delikatniejszym detergentem. Następnie emulgator i kilka dobroci - olej arganowy, hydrolizowane proteiny ryżowe, nawilżający kwas mlekowy i biotyna - czyli witamina H. Dalej już konserwanty i alkohol tuż przed zapachem.
Konsystencja i zapach:
Odżywka zauroczyła mnie swoim zapachem - pachnie najbardziej słodko z całej trójki. Ma coś w sobie z kallosa latte, jednak nie jest to aż tak intensywny zapach, jak w przypadku kallosa. Czuję go jeszcze delikatnie na włosach po zmyciu. Konsystencja - dość gęsta i kremowa jak na odżywkę, bardzo dobrze się aplikuje i nie spływa z włosów. Nie trzeba jej wiele do pokrycia kosmyków - ale wiecie, że ja nie nakładam dużych ilości masek i odżywek, żeby nie obciążyć moich delikatnych fal.
Opakowanie:
Tak jak w przypadku szamponu - porządnie wykonana buteleczka z pompką o pojemności 400ml. Miła odmiana w mojej łazience. Kosmetyki bardzo ładnie się prezentują i naprawdę wyglądają profesjonalnie :)
Działanie:
Odżywka spisuje się pięknie, jeśli wcześniej użyję mocno oczyszczającego szamponu - najlepiej zdzieraka typu szampon familijny ;) Kiedy jednak nałożyłam ją na wcześniej umyte marionowym szamponem włosy - zawsze spotkał mnie przyklap, lekkie strączki pod wieczór i osłabiony skręt. Kiedy jednak zaaplikuję niewielką ilość na dosłownie 5 minut po wcześniej umytych porządnie włosach, otrzymuję naprawdę ładne, dociążone, gładkie i całkiem przyzwoicie skręcone fale - bez grama puchu. Odżywka nie skręca moich włosów tak fenomenalnie jak maseczka marionu, ale radzi sobie całkiem dobrze. Pokusiłam się nawet ze 2 razy na zaaplikowanie jej na skórę głowy - skusiła mnie ta biotyna ;) Niestety dość mocno obciążyła moje włosy przy skalpie i zrezygnowałam - zbyt bogata w silikony ;) Dla mnie to mocno emolientowy, dociążający produkt, nie traktuje odżywki jako typowo proteinowej, nie czuję tych protein tam zbyt wiele. Komu mogę ową odżywkę polecić? Chyba każdemu, może tylko niech uważają osoby cienkowłose o bardzo niskiej porowatości ;)
Współpraca z Marion:
Nie mogę się już doczekać, aż napiszę Wam o maseczce, która stała się moim ostatnim kosmetycznym odkryciem :) Lubicie kosmetyki marion? :) Całuję :*
dlaczego po użyciu produktu proteinowego zaleca się użycie jeszcze jednego, ale emolientowego ? skoro proteinom jest potrzebne nawilżenie, to nie lepiej byłoby użyć jakiegoś humaktantu ?
OdpowiedzUsuńA kto powiedzial ze trzeba uzyc emolientowej?
UsuńNa odżywkę się na pewno kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuńczy płukankę stosuję już po nałożeniu odżywki ? skórę głowy także się ... "płuka" ;) ?
OdpowiedzUsuńproteiny w szamponie, czy jest się czego bać ;) ?
OdpowiedzUsuńOdżywka może by u mnie jeszcze przeszła.
OdpowiedzUsuń