Witajcie Kochani :)
Trzy tygodnie temu Mąż zrobił mi wspaniałą niespodziankę - dostałam maseczkę Anwen do włosów wysokoporowatych, która widniała na mojej włosowej chciejliście - chyba podglądał troszkę, jak pisałam posta ;) Maseczka jest niezwykle wydajna i jakbym miała czekać z recenzję do wykończenia opakowania, to pewnie pojawiłaby się ona za jakieś pół roku ;) Dzisiaj chciałabym Wam napisać o niej coś więcej - mądrze użyta potrafi na moich włosach zrobić bardzo ładny efekt, jednak nie mogę stosować jej zbyt często. Dlaczego? Przeczytajcie w dalszej części posta ;)
Skład:
INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Behentrimonium Chloride, Honey, Glycerin, Lanolin, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Panthenol, Silicone Quaternium-22, Polyglyceryl-3 Caprate, Dipropylene Glycol, Cocamidopropyl Betaine, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Coumarin, Limonene, Linalool, Ciannamyl Alcohol.
Może zastanawiacie się, dlaczego wybrałam wersję dla włosów wysokoporowatych, jeśli z pewnością takich nie mam? A no dlatego, że zawiera ona naprawdę sporo bardzo lubianego przez moje fale oleju z kiełków pszenicy, możecie TUTAJ przeczytać moją recenzję na jego temat ;) Maseczkę ogólnie można określić jako emolientowo-nawilżającą. Z nawilżaczy znajdziemy tutaj miód, glicerynę oraz panthenol - dobrze, że gliceryna nie jest wyżej w składzie i maseczka ma sporo emolientów, inaczej na moich włosach z pewnością byłoby słabo ;) Jest także zmiękczająca lanolina, masło kakaowe oraz dociążający silikon.
Opakowanie:
Produkt mieści się w bardzo ładnym opakowaniu - wiele osób się nimi zachwyca i ja również dołączam do tego grona ;) Puszeczki są prawdziwą ozdobą łazienki, są takie delikatne, pastelowe i kobiece.
Zapach i konsystencja:
Zapach kojarzy mi się z delicjami pomarańczowym, bardzo ładny. Konsystencja gęstego, zbitego kremu, naprawdę niewiele trzeba, żeby pokryć całe włosy - w moim przypadku jest to dosłownie pół łyżeczki, czasem może kapkę więcej.
No i czas na najważniejsze - działanie :) Maseczka Anwen kakao i pszenica spisuje się bardzo dobrze, nie mogę jej jednak używać zbyt często. Tak raz na tydzień jest optymalnie. Jest to produkt bardzo mocno nawilżający, a moje włosy ostatnio dość łatwo przenawilżyć, co pokazywałam Wam ostatnio TUTAJ :) Nie mogę zastosować maseczki Anwen, jeśli w czasie poprzedniego mycia używałam czegoś równie nawilżającego - wtedy przenawilżenie murowane. Jeśli jednak wcześniej stosowałam proteiny czy emolienty, maseczka spisuje się świetnie. Pięknie włosy nawilża i dociąża - pewnie przez sporą zawartość emolientów i silikonu. Nie mogę przesadzić z nakładaną ilością, żeby włosów zwyczajnie nie obciążyć. Najlepiej spisuje nałożona na pierwsze O w metodzie OMO, z także pod olej na 30 minut. Wtedy nawilżenie zostanie zamknięte emolientem i wszystko jest ładnie. Kiedy stylizuję włosy żelem - wzmacnia skręt :) Ostatnio suszyłam je na prosto, jednak końcówki już się wywijały. Nic się nie puszyło i nie odstawało. Jeden raz użyłam jej w czasie bardzo niekorzystnego punktu rosy po umyciu i włosy lekko się spuszyły, liczyłam się jednak z takim ryzykiem. Na nadchodzącą wiosnę powinna być jak znalazł ;) Fale i loczki mogą być z niej zadowolone, pamiętajmy tylko, żeby zamknąć nawilżenie emolientem.
No i czas na zdjęcia, wszystkie bez lampy :) Tak fale prezentowały się po stylizacji żelem, niewielka ilość maseczki nałożona po szamponie familijnym:
A tak suszone suszarką na prosto i na godzinkę zawinięte w pętelkę, po szamponie ecolab:
Ostatnio pisałyście mi, że nawet ładniej tak mi jest, jak suszę włosy na prosto - będę tak robić częściej, brzuszek zaczyna mi już przeszkadzać w nakładaniu żelu, pochylaniu się i suszeniu dyfuzorem ;)
Skusiłyście się na którąś maseczkę od Anwen? :) Ciekawa jestem, czy przypadła Wam do gustu. Całuję :*
Odwiedź mnie na instagramie:
Maseczka ma śliczne opakowanie, zapach przypadł mi do gustu. Jest mocno nawilżająca i także moje wysokoporki ją polubiły, ale na razie ją raz użyłam. A Tobie wyszedł przepiękny skręt!:)))))
OdpowiedzUsuńMnie zapach trochę drażni, no ale ja teraz czuję wszędzie zdechłe myszy ;) Niskoporki Kochana, pomyliłaś się :P Nie obciąża Cię co?
UsuńNa razie nie kochana:* Będę znowu w przyszłym tyg.używać:D Gdybyś mi nie powiedziała,że trzeba jej malutko nałożyć wiesz ile bym jej nawaliła:P
UsuńPewnie łyżkę hehe ☺☺
UsuńNo ba!:D posłuchałam się i nakładam malusio:P
UsuńKusi mnie właśnie ta oraz do niskoporowatych bo lubię się z kokosem. Ale na razie mam spore zapasy więc chociaż część zużyje i zaopatrze się podczas urlopu w Polsce ( mam cicha nadzieję, że do tego czasu pojawia się też inne produkty Anwen ). Ślicznie prezentują się Twoje włosy na ostatnim zdjęciu i wyglądają na dużo bardziej gęste i miesiste jak po stylizacji żelem.
OdpowiedzUsuńUtwierdzasz mnie w przekonaniu, że tak właśnie będę suszyć - na prosto, a potem zawijać :):) Mam już tak zdrowe włosy, że nie powinny się puszyć w tej formie.
UsuńWłaśnie ja się obawiam wersji do niskoporków, bo tam glinka jest, a pamiętam, że na mojej długości niz z glinką fajnie nie działało :(
Pięknie się prezentują tak ułożone ♡♡♡ A co do maski to też mnie ta glinka zastanawia, dotychczas glinke dodawalam tylko do ziołowej papki nakładanej na skalp, nigdy na długości.
Usuń:*
UsuńJa właśnie kombinowałam swego czasu z glinkami na długości, z białą, zieloną, nie dawałam ich wiele, ale efekt nie był fajny. No i obawiam się jej właśnie ;) Na skalpie - super ;) Miałam kiedyś odlewkę takiej droższej maseczki Pat&Rub do włosów tłustych, bodajże z glinką zieloną, pięknie przedłużała świeżość :)
A co złego robiły glinki?
UsuńMatowiły mi dość mocno włosy na długości, za to fajnie działają na skórze głowy ;)
UsuńJa sie powtarzam z komentarzem. Dla moich wlosow kregonych maska Anwen jest obecnie strzałem w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńŚwietna wiadomość :)
Usuńpięknie wyglądają Twoje włosy po koczku :) bardzo przypadły nam do gustu <3
OdpowiedzUsuńUsłyszeć komplement od Was dziewczyny to prawdziwa przyjemność :):) :*
UsuńNaprawdę pięknie wyglądają. Są takie grube, mięsiste i... Kręcone ❤
UsuńDuży teraz szał na te maseczki :) Już samo opakowanie kusi - jest piękne i kobiece :) Pewnie prędzej czy później ulegnę i kupię :) Ładnie się prezentują Twoje włosy po niej:)
OdpowiedzUsuńSzał szał, ale nie ma się co dziwić - nasza największa polska włosomaniaczka ma swoja maseczki :):)
UsuńMam i ja! Nie wiem czy widziałaś, efekty po pierwszym użyciu pokazywałam na Insta: https://www.instagram.com/p/BR7veBmhmyq/
OdpowiedzUsuńPierwszy dzień był PRZEPIĘKNY, natomiast drugiego włosy mi się rozprostowały jak nigdy dotąd :( Faktem jest, że maseczka miała trudny test: włosy bardzo niedoproteinowane, bez olejowania,dobite szczątkową pielęgnacją z powodu natłoku zajęć na uczelni. Więc może dlatego.
Wczoraj je ekstremalnie doproteinowałam (olej jedwabny Eco Lab, maska Dr. Sante z arganen i metoda wcierania) i cieszę się fantastycznym Great Hair Day :) W niedzielę będę je myć i na 99% zrobię drugie podejście do anwenówki. Nawet jeden dzień takich lśniących, grubych, mięsistych pukli będzie super :)
Aha, mi maseczka pachnie pomarańczowymi Delicjami <3 Bo poza czekoladką czuję też, nie wiedzieć czemu, nutkę pomarańczy. Wiem, że nie jestem w tym jedyna ;) Rozumiem, że Ty tego nie wyczuwasz?
Oo, nie widziałam zdjęcia na instagramie, idę oglądać :D
UsuńU mnie na takich mocno nawilżonych i niedoproteinowanych włosach właśnie się nie spisuje. Za to super po emolientach i proteinach, wtedy idealne, mięsiste fale :)
Nie czuję ani krzty pomarańczy :D Ale mi teraz Aniu wszystko tak dziwnie pachnie, że nie ma co się mną sugerować hehe.
Hihi rozumiem ;)
UsuńPo koczku na prosto super��
OdpowiedzUsuńŁał, ale ty masz piękne loki....[zazdrości]
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;)
UsuńPiękne włoski ;) Patrząc na skład, u mnie chyba najlepiej by się spisała też do wysokoporowatych ;]
OdpowiedzUsuńSkłady są piękne ;)
UsuńTa maska jest również na mojej chciajliście :D
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię :D
UsuńNa ostatnich zdjęciach masz prześliczne fale :)
OdpowiedzUsuńJa gdybym miała możliwość zakupu pewnie zazyczylabym sobie ta z glinka i kokosem. No, pomarzyć można ;)
Dziękuję Kochana :*
UsuńJa się właśnie obawiam tej z glinką, glinki nie spisywały mi się nigdy dobrze na długości włosów ;(
Bardzo zainteresowałaś mnie tą maseczką. Twoje włosy po niej wyglądają naprawdę świetnie. Muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńFajny efekt, ale mnie do tych kosmetyków na razie nie ciągnie w ogóle ;)
OdpowiedzUsuńMnie ta jedna maseczka bardzo kusiła - przez olej z pszenicy ;)
UsuńKasiu to ja od tej metody Mysi, żeby stosować końskie dawki protein. Będę zdawać relację. Tylko nie zaznaczyłam, że jak na 5 ml maseczki daję 1, 2 krople protein i będę zwiększać co mycie o 1 kroplę, ale nie znaczy, że stosuję 5 ml maseczki na całe włosy. Normalnie stosuję 45 ml i wcale to nie jest dla mnie za dużo, ale teraz zaczynam od 15 ml, i na kazde 5 ml jest 2 krople protein, dzisiaj będą 3 więc to się troche uzbiera, jak maski będzi za mało to będę zwiększac ilość ale również na każde 5 ml będzie więcej keratyny, więc może i dojdę do 45 ml to i tej keratyny się uzbiera. No i jednak co mycie, więc to też robi swoje. No a co do przenawilżenia to nie wiem, może mnie spotykało, ale objawiało się nietypowo i nie zauważyłam tego? W każdym razie nigdy nie miałam ciagnących się, mokrych, gumowatych włosów, ani jak Ty klejącego puchu, więc nie wiem jak u mnie przenawilżenie mogłoby się objawiać. Tak, jak pisałam, czy stosowałam końskie dawki nawilżacza czy wcale to nie widziałam żadnej różnicy a moje włosy wciaż były tak samo suche.
OdpowiedzUsuńA no tak, to od razu tej keratyny się więcej robi ;) No bardzo jestem ciekawa, jak te proteiny i potem emolienty zadziałają, może to jest ten trop ;) Choć też myślę, czy jednak zamiast co mycie nie dodawać tyle tej keratyny do maski, to może jednak kupić sobie coś gotowego i proteinowego (to zawsze tej keratyny mniej będzie na pewno), bo jednak taka duża ilość keratyny co mycie to troszkę obawiałabym się no ;)
UsuńNie, nie, ja najpierw daję emolienty, bo musze nimi zabezpieczyć włosy przed SLS a potem proteiny, przy myciu SLSem innej drogi nie mam. Tylko jak myślisz - czy zamiast emolientów można używają silikonów, silikonowym serum zabezpieczać włosy i potem je myć i po myciu proteiny? Niektóre blogerki zaliczają silikony do emolientów, więc się zastanwaiam, czy zdałoby to egzamin. Na maskę gotową z proteinami może przyjdzie czas - w tej chwili wolę dodawać półprodukt do bezproteinowej - aby zbadać ile muszę dodać aby efekt był optymalny, a w gotowcach nigdy nie wiem ile dokapać, skoro proteina już tam jest, a jak pisałam gotowe maski choćby keratynę miały na 2 miejscu w składzie, to i tak nie podbijały mi nawet skrętu, tylko dokapywana cokolwiek działała. Jak nie daj Boże bedzie jej za dużo, to zejdę z dawki i dokapię mniej. Na razie, jak pisałam, widzę, że im potrzeba końskiej dawki.
UsuńZnowu coś pomyliłam, musisz mi wybaczyć, gorzej mi się już myśli, im bliżej rozwiązania ;)
UsuńPewnie, że można zamiast emolientów stosować silikony, może nawet lepiej podziałają.
oo jakie ładne fale po stylizacji żelem ;) ! a może jakiś post Kasiu dotyczący radzenia sobie z kręconymi/falowanymi włosami podczas deszczowej pogody lub zimą.. ? jak je "ukryć" np przed niechcianą wilgocią.. ? bo jak wiadomo założenie czapki na taki rodzaj włosów często kończy się jedną wielką katastrofą...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo - dobry dzień wtedy miały :)
UsuńZawsze powiem Ci, że chowam włosy pod czapką, czasem pod szalikiem jeszcze - zawsze to u mnie lepsze rozwiązanie, niż noszenie ich na zimno czy mróz na wierzchu :)
i nic się nie dzieje z nimi pod czapką :) ?
UsuńNic się nie dzieje :) Wręcz zawsze dużo bardziej im szkodziło właśnie wystawianie na mróz czy wiatr, dużo bardziej ;)
UsuńKasiu już Ci pisałam nie raz ze uwielbiam kolor Twoich włosów <3 a maseczki Anwen również mnie ciekawią :-)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńTwoje włosy wyglądają pięknie w obu wersjach :D Też mnie kusi anwenówka, najbardziej wersja z kokosem (chociaż nie jestem pewna glinki) i zastanawiam się jak tu wytłumaczyć mojej drugiej połowie, że potrzebuję nowej maski :D
OdpowiedzUsuńHmm, może na jakąś okazję :D:D
UsuńSzkoda, że moje włosy troszkę za lekko nawilżała i szybko się skończyła :( Zostawiłam odrobinkę na włosowe spa siostry i na tym koniec. Tylko siostra nie jest zbyt chętna :D
OdpowiedzUsuńU mnie też się nie sprawdziła, za słaba w działaniu i niewydajna, za tę cenę oczekiwałabym czegoś o wiele lepszego.
UsuńCzytałam Twoją recenzję Eve właśnie :)
UsuńAnonimku - oj szkoda :(
Ach te Twoja fale są cudowne :)
OdpowiedzUsuńfajna ta msaka taka nie za droga !
OdpowiedzUsuń