Witajcie Kochani :)
Pisałam Wam jakiś czas temu o mojej współpracy ze sklepem internetowym Ziaja - KLIK KLIK. Wybrałam sobie do testów kilka produktów, teraz żałuję, że dosłownie jeden typowo do włosów. No ale mądry Polak po szkodzie, na pewno dane mi będzie jeszcze kiedyś coś przetestować, zwłaszcza, że ostatnimi czasy pokochałam jedną z ziajowych maseczek, którą kupiłam sobie już sama - pamiętacie moją recenzję ziaji z olejem arganowym i tsubaki? :) Kusi mnie jej kaszmirowa siostra :) Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić recenzje trzech z sześciu kosmetyków, jakie miałam przyjemność stosować w ostatnich miesiącach, zapraszam :)
Zaczniemy od najlepszego produktu :) Obawiałam się odżywek do włosów ziaji - nie pytajcie czemu, sama nie wiem. Jakoś tak od początku byłam uprzedzona, może to przez tę parafinę, która lata temu bardzo mi nie służyła. Teraz postanowiłam jednak zaryzykować - i absolutnie nie żałuję :) Jest to odżywka, której można używać zarówno bez spłukiwania, jak i do spłukiwania. Kilka razy zastosowałam ją jako typową b/skę - niestety moje włosy lekko obciąża, nawet użyta w niewielkiej ilości, takie to mam już je zdrowe :) Wiem jednak, że wiele kręconowłosych używa ich właśnie b/s. Bardzo przypadła mi za to do gustu w wersji ze spłukiwaniem. Przede wszystkim pięknie skręca włosy - może przez znajdujące się w składzie nawilżacze. Bardzo dobrze spisuje się nawet w niekorzystny punkt rosy, parafina, silikony i emolienty jednak pełnią swoje ochronne zadanie. Odżywka nadbudowuje się na moich włosach, po kilku użyciach muszę je oczyścić. Ostatnio jednak częściej sięgam po mocniejsze szampony, zatem nie jest to dla mnie już problemem. Fale są po niej nawilżone, dociążone, po prostu bardzo ładne :) Ziaja pachnie bardzo ładnie, ma niezbyt gęstą konsystencję. Pełna recenzja znajduje się TUTAJ.
Dla zainteresowanych jeszcze raz skład - mocno emolientowy, jest też kilka nawilżaczy - na szczęści e nie ma gliceryny sasasa ;) Wygląda na to, że jeśli coś nie ma gliceryny, to już 50% szansy, że się u mnie sprawdzi, no cóż ;)
Noo, w ciąży zawsze moje ciało lubi łapać trochę wody i nie jest tak jędrne, cóż zrobić, taka natura ;) Skusiłam się zatem na serum ekspresowe od ziaji z serii multimodeling - bardzo lubiłam takie serum ziaja rebuild w czarnej tubie, o TO dokładnie. Opinie na KWC mówiły same za siebie ;) Tym razem jednak skusiłam się na produkt z nowej serii multimodeling. Od razu napiszę, że nie jest to zły produkt, ale nie działa jednak tak ładnie, jak to stare rebuild. Multimodeling nawet całkiem dobrze radzi sobie z ujędrnieniem i napięciem skóry, chociaż efekty nie są aż tak spektakularne, jak po ziaji rebuild. Są jednak widoczne ;) Produkt na pewno w magiczny sposób nie sprawi, że tu i ówdzie ubędzie nam po kilka centymetrów, ale na to nawet nie liczyłam. Co ważne - serum lekko wysusza moją skórę, konieczne jest stosowanie nawilżającego balsamu, masła czy mleczka. Ziaja pachnie całkiem ładnie, ciężko mi określić, czym dokładnie, ale lubię ten zapach, nie jest nachalny. Konsystencja w sam raz, raczej z tych nieco gęstszych. Nie trzeba wiele na jedną aplikację. Serum najlepiej działało chyba na moje uda i łydki, tak mi się nazbierało troszkę wody. Skończyłam je już i od jakiegoś czasu nie stosuję i już widzę różnicę w gorszym wyglądzie nóg, muszę znowu sprawić sobie coś ujędrniającego ;)
Jest i skład. Dość wysoko widzimy aktywne składniki - wiele ekstraktów, jest też masło shea czy kofeina - duży plus ;) Byłoby idealnie, jakby nie było tych parabenów, ziajo, spełnij moją prośbę ;)
Na koniec produkt, który zachwycił mnie najmniej - mowa o limonkowym żelu pod prysznic. Żałuję teraz, że nie wybrałam mydełka pod prysznic z serii cupuacu, zapach całej tej serii po prostu mnie zauroczył, może dane mi będzie jeszcze kiedyś go użyć ;) No ale co z tą limonką? A no to, że naprawdę ciężko jest uzyskać ładny, świeży, cytrynowy zapach w kosmetyku. Często kojarzy on nam się z płynem do mycia naczyń. Tutaj nie jest tak źle, zapach nawet mnie nie odstraszył jakoś szczególnie. Żel jednak sam w sobie nie zachwyca - ot pachnie, myje, jakoś specjalnie nie wysusza. Dużo bardziej wolę te kremowe, duże mydła pod prysznic - tam już jest inna konsystencja, inny zapach, inne działanie i nawet lekkie zmiękczanie oraz nawilżenie skóry. Tutaj takie zwykłe myjadło - szału nie zrobiło, krzywdy też nie ;) No i ma tylko 270ml, a nie jak mydełka - 500 ;)
Dla zainteresowanych jeszcze skład. Słabsze i mocniejsze detergenty, wrażliwe skóry może wysuszać. Jest jednak nawilżająca gliceryna i panthenol, to może nie będzie tak źle ;) Plus za brak parabenów ;) Jest jednak jeden niezbyt ładny konserwant.
W kolejnym poście część druga, będę recenzować dokładnie te kosmetyki :) Peeling do twarzy zna chyba każdy, uwielbiam go. Mgiełka pachnie ciekawie i spełnia wiele funkcji - nawet reanimowałam nią skręt. Krem pod oczy - całkiem miły, chociaż sama nie mam większych problemów ze skórą pod oczami. Czekajcie na recenzje :)
Macie swoje ulubione kosmetyki z ziaji? Może polecicie mi jeszcze coś fajnego? :) Całuję :*
Ja bardzo lubię pomarańczowy żel pod prysznic, szalenie wydajny nawet w porównaniu z innymi żelami Ziaji no i zapach... ah ;)
OdpowiedzUsuńHmm, czy to możliwe, że nie miałam pomarańczowego? :):)
UsuńHihi, ja o tym peelingu pierwsze słyszę ;) Za to mgiełkę kupiłam współlokatorce do pryskania maseczek. Aha, i właśnie też mam obecnie tę samą b/skę z Ziai :D To chyba moja czwarta wersja już ;)
OdpowiedzUsuńZ ziajowych hitów serdecznie polecam Ci piankę o zapachu czekolady i pomarańczy! Piękny skład i OBEZWŁADNIAJĄCY zapach pomarańczowych Delicji <3
Tak mnie kuszą te zapachy, wiem że tam chyba jest właśnie mydło w piance, peeling do ciała i krem do rąk, wszystko bym chciała :D
UsuńJak to bywa dziwnie - Ciebie kosmetyk lubi obciążyć, bo masz włosy zdrowe, a ja mam suche a też mnie dużo rzeczy obciąża, ale to uważam, że dlatego, że mam włosy cienkie.
OdpowiedzUsuńCienkie włosy faktycznie są łatwiejsze do obciążenia. Mój pojedynczy włos też jest w miarę cienki, ale jak wcześniej były bsrdziej suche i zniszczone, to ciężej było je obciążyć ☺
UsuńChyba coś w tej Ziaji jest, bo i ja się jej podświadomie "lękam" w pielęgnacji włosów...;)
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że się przełamałam ☺ choć np. Żaden szampon mnie nie kusi, bardziej maski i odżywki ☺
UsuńNa żel pod prysznic bym się skusiła, na kosmetyki do włosów nie koniecznie
OdpowiedzUsuńuwielbiam kosmetyki ziaja!
OdpowiedzUsuńKusisz tą odżywką :) myślę że U mnie też by dała fajny efekt :)
OdpowiedzUsuńJakaś inna ponoć pachnie poziomką, nie wiem czy nie ta różowa ☺☺
UsuńNie stosowałam, ale bardzo lubię Ziaję :)
OdpowiedzUsuńA pamiętam Twoje recenzje ☺☺
UsuńJeśli szukasz orzeźwiającego cytrynowego zapachu w żelu pod prysznic to mogę polecić Cussons Pure Burst Refreshing Lime and Kiwi Shower Gel, nie wiem czy w Polsce jest, ostatnio na opakowaniu wyczytałam napisy po polsku oraz to że jest produkowany w Polsce, przynajmniej moja buteleczka. Zapach obłędny, od lat uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZ Ziaji ostatnio zakcchałam się w kremie oliwkowym 30+ przeciwzmarszczkowym, komfort, podkłady wyglądają na nim pięknie a i na samej skórze to jak po jakimś photoshopie i ten zapach, kwiatowo świeży umila stosowanie.
A to ja lubię z ziaji krem liście zielonej oliwki z spf 20, bardzo fajny i dość lekki :):)
UsuńDziękuję za polecenie żelu, może znajdę u nas gdzieś :)
Odżywka zdecydowanie do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że spodobałaby Ci się :D
Usuń