Witajcie Kochani :)
Jakiś czas temu panował w blogosferze mały szał na biedronkowe maseczki do włosów w saszetkach :) Dostępna jest wersja w kolorze zielonym (emolienowa), różowym (proteinowa) oraz pomarańczowym (również proteinowa). Sama skusiłam się na olejkową wersję w zielonej saszetce. Widziałam, że maseczka ta ma glicerynę, za którą moje włosy nie przepadają. Chciałam dać jej szansę, ponieważ jest jednak kilka produktów na krzyż z gliceryną, które mi służą :) Na spróbowanie wzięłam dwie saszetki - i dobrze, że tylko dwie. Przeczytajcie, jak maseczka spisała się na moich wybrednych falach :)
Skład:
Skład można określić jako bardzo emolientowy, ale z dodatkiem nawilżającej gliceryny. Po wodzie znajduje się właśnie emolient, dalej lżejszy silikon (zmywalny delikatnym detergentem), dwa antystatyki i ta nieszczęsna gliceryna ;) Potem kondycjoner i jednocześnie oblepiacz, który może obciążać. Dalej emulgator i 5 pięknych olejków - olej arganowy, jojoba, makadamia, kokosowy i ze słodkich migdałów. Witaminka E, kondycjoner, alkohol - może wysuszać, konserwanty i zapach.
Konsystencja i zapach:
Zapach jest naprawdę intensywny, mocno perfumowany, taki kosmetyczno-cukierkowy. Dla mnie zbyt intensywny, noszenie maseczki na włosach wręcz lekko mnie męczyło - no ale to może też zasługa mojego obecnego stanu, gdzie wszystko czuje się intensywniej :) Konsystencja średnio gęsta, kremowa, bardzo przyjemna, maseczka jest koloru białego.
Działanie:
Spodziewacie się już, co napiszę prawda? :):) Jak ja nie lubię jednocześnie suchych, lekko spuszonych, a jednocześnie obciążonych fal. A takie właśnie włosy zapewnia mi użycie maseczki perfect me natural oils ;) Jednak mieszanka silikonu, quaternium i gliceryny to nie najlepszy wybór dla moich włosów. Powiem szczerze, że ja już z góry potrafię w miarę przewiedzieć działanie jakiegoś produktu na moich włosach. Tak samo było z tą maseczką - wzięłam ją tylko dlatego, że była w saszetce i nie musiałam długo jej męczyć. Jedno opakowanie wystarczyło mi na dwie aplikacje, choć zapewne dłuższe i gęstsze włosy mogą ją mieć na jeden raz. Nie była droga, wiem, że można ją zakupić w pełnowymiarowym opakowaniu. Sama z pewnością nie skuszę się już ani na wersję różową, ani pomarańczową. Myślę jednak, że maseczka ta może dobrze spisać się na włosach lubiących glicerynę i potrzebujących dociążenia :) Mnie niestety gliceryna w większych ilościach puszy, a oblepiacze nierzadko obciążają. Coraz bardziej myślę o powrocie do metody CG, nawet lekko naginanej, ale CG ;) Nie mam zdjęcia po tej włosowej katastrofie, ale uwierzcie mi, że jednocześnie suche, spuszone i lekko strączkujące się po myciu falo-loki nie prezentują się najlepiej ;)
Ciekawa jestem, jak maseczka spisała się u Was - wiem, że sporo z Was się na nią skusiło :) Całuję :*
Konsystencja i zapach:
Zapach jest naprawdę intensywny, mocno perfumowany, taki kosmetyczno-cukierkowy. Dla mnie zbyt intensywny, noszenie maseczki na włosach wręcz lekko mnie męczyło - no ale to może też zasługa mojego obecnego stanu, gdzie wszystko czuje się intensywniej :) Konsystencja średnio gęsta, kremowa, bardzo przyjemna, maseczka jest koloru białego.
Działanie:
Spodziewacie się już, co napiszę prawda? :):) Jak ja nie lubię jednocześnie suchych, lekko spuszonych, a jednocześnie obciążonych fal. A takie właśnie włosy zapewnia mi użycie maseczki perfect me natural oils ;) Jednak mieszanka silikonu, quaternium i gliceryny to nie najlepszy wybór dla moich włosów. Powiem szczerze, że ja już z góry potrafię w miarę przewiedzieć działanie jakiegoś produktu na moich włosach. Tak samo było z tą maseczką - wzięłam ją tylko dlatego, że była w saszetce i nie musiałam długo jej męczyć. Jedno opakowanie wystarczyło mi na dwie aplikacje, choć zapewne dłuższe i gęstsze włosy mogą ją mieć na jeden raz. Nie była droga, wiem, że można ją zakupić w pełnowymiarowym opakowaniu. Sama z pewnością nie skuszę się już ani na wersję różową, ani pomarańczową. Myślę jednak, że maseczka ta może dobrze spisać się na włosach lubiących glicerynę i potrzebujących dociążenia :) Mnie niestety gliceryna w większych ilościach puszy, a oblepiacze nierzadko obciążają. Coraz bardziej myślę o powrocie do metody CG, nawet lekko naginanej, ale CG ;) Nie mam zdjęcia po tej włosowej katastrofie, ale uwierzcie mi, że jednocześnie suche, spuszone i lekko strączkujące się po myciu falo-loki nie prezentują się najlepiej ;)
Ciekawa jestem, jak maseczka spisała się u Was - wiem, że sporo z Was się na nią skusiło :) Całuję :*
Mam dużą wersję i lubię ją za dyscyplinowanie moich loków :)
OdpowiedzUsuńSuper, że się u Ciebie spisała :):)
UsuńMiałam i bardzo lubiłam :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak czytałam u Ciebie Kochana o tych maseczkach właśnie i wiem, że najbardziej polubiłaś chyba różową ;)
UsuńMiałam też saszetkę i byłam zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńszukałam kiedyś tych saszetek w biedronce, ale nie było ich wtedy u mnie :) a potem wyszły mi z głowy i do tej pory ich nie przetestowałam :)
OdpowiedzUsuńMoże to i dobrze ;P;)
UsuńTo fajne szybkie i wygodne rozwiązanie i nie trzeba kupować całej butli:)
OdpowiedzUsuńZa to właśnie lubię saszetki :) Gorzej, jak coś mi się spodoba, to marudzę, że czasem nie ma pełnowymiarowego opakowania :)
Usuńnie mialam, ale chetnie wyprobuje <3
OdpowiedzUsuńNie widziałam ich nigdy w Biedronce. Może jak je zobaczę to się skuszę na nie, chociaż obawiam się, że mogą dać podobny efekt co u Ciebie. Ale przy takim małym opakowaniu to można zaryzykować :D
OdpowiedzUsuńWidziałam je jakiś czas temu, teraz nawet się nie orientuję, bo lidla mi blisko otwarli i tam bywam już częściej :D
UsuńMiałam, ale to już kilka ładnych miesięcy temu, też w saszetkach, tylko nie pamiętam, które testowałam, ale chyba zielona i różową. Chyba krzywdy nie zrobiły, ale żadnego działania na plus też nie było, ot taki produkt, co nic nie robi.
OdpowiedzUsuńKupiłam ją ostatnio w Bierdze, raz przetestowałam i jakiegoś wielkiego "wow" nie było ;)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc to u Ciebie widzę tę maseczkę po raz pierwszy, a patrząc po składzie zadziwiona jestem tym co piszesz na temat jej popularności - dla mnie on w ogóle nie wygląda interesująco... Także wersji zielonej i pomarańczowej poszukam żeby się przyjrzeć, ale raczej ze sceptycyzmem :D
OdpowiedzUsuńPewnie Aniu sporo osób ją kupiło, bo łatwo dostępna (biedronki), no i w wersji saszetkowej, więc w razie czego nie byłoby tak żal ;)
UsuńMiałam ją już jakiś czas temu. Wydaje mi się ze spisała się dobrze, ale miałam tylko 1 saszetke a to trochę mało na moje włosy :) mam jeszcze gdzieś różowa :)
OdpowiedzUsuńNa Twoje piękne loczki to pewnie ze 2 saszetki na raz musiałyby iść hehe ;)
UsuńMnie jakoś nigdy nie kusiły te maseczki :) Unikam masek z alkoholem w składzie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie pełne opakowanie mogłoby wysuszyć przez ten alkohol ;)
UsuńKupiłam ostatnio 3 sztuki w Hebe i póki co jestem po użyciu pomarańczowej i różowej. Różowa na tle pomarańczowej wypadła zdecydowanie lepiej ale zobaczymy jak moje włosy zareagują na zieloną :-) powiem szczerze że najbardziej ciekawi mnie właśnie ta zielona ale obawiam sie trochę obciążenia :-) zobaczymy!
OdpowiedzUsuńNajbardziej chwalą chyba tą zieloną, chyba że lubi się proteinki, to pewnie różowa czy pomarańczowa mogą spisać się lepiej :)
UsuńU mnie wykupione od dawna :( Ale myślę, że zielona by się nie sprawdziła. Też mam loki i też są wybredne. Chętnie poczytam jeszcze na temat Twoich włosów, może mamy tę samą przypadłość, haha :)
OdpowiedzUsuńNoo, wybredne te włosy nasze ;):)
UsuńMaseczka okazała się bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńKasiu mam taki problem. Cały czas stosuję taką samą pieleęgnację jaka spisywała się od wielu miesięcy, niczego nie zmieniałam i nagle od dłuższego czasu wszystko obciąża moje włosy, choć wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Są oklapnięte, loki rozprostowane. Pierwsze co mi przyszło na myśl to nadbudowanie różnych substancji na włosie, ale myję zawsze szamponem z SLS, więc to nie to. Co może być przyczyną? Bo pierwszy raz coś takiego mi się w życiu przytrafia.
OdpowiedzUsuńA nie są Kochana przeemolientowane/przenawilżone? Czasem warto oczyścić ze dwa razy, a potem coś lżejszego nałożyć. To my tu sobie czasem piszemy w komentarzach prawda? Nie wiem, co począć z tymi Twoimi loczkami, tak się zastanawiam, czy to nie są włosy szkliste, Mysia o takich pisała bodajże ;)
UsuńTeż pomyślałam o przeemoientowaniu i przy każdym myciu sukcesywnie zmiejszam ilość emolientów - na razie nic to nie daje, ale zamierzam dalej podążać tą drogą, może emolienty całkiem trzeba będzie odstawić na jakiś czas, choć ja jestem z tych, którym olejowanie nic nie daje - używam olei tylko dla ograniczenia puchu, innych korzyści z tego nie mam, więc z początku nawet emolientów nie podejrzewałam, bo ani nie dociążały moich włosów nigdy, ani nic. O przenawilżeniu teraz myślę jak napisałaś i faktycznie pierwszy miesiąc zaczęłam stosować kurację własnego pomysłu, polegającą na tym, że po każdym myciu do maski lub odżywki dawałam maksymalne dopuszczalne stężenie panthenolu czyli 5%, bo chciałam zobaczyć czy po takiej kuracji poprawi się cokolwiek w nawilżeniu włosów, gdyż z natury są suche jak pustynia. Ale po miesiącu takiej kuracji nie zauważyłam nawet najmniejszej poprawy w nawilżeniu, susza jak była, tak jest, więc nie podejrzewałam włosów o przenawilżenie. I w 2 miesiącu czyli teraz zaczęłam już stosować 4% stężenie, po kojenym miesiący chciałam przejść na 3% i tak zmniejszać co miesiąc, bo liczyłam, że stan włosów będzie się sukcesynie poprawiał, ale jak zwykle nie. Ale może masz rację, najpierw stoponiowo postaram się wycofywać z pielęgnacji emoleinety a jak to nic nie da to i nawilżacze, choć z bólem serca, bo nie widzę też za bardzo innej rady. Tak, to ja Ci tu piszę non stop i nawet się uśmiechnęłam, że problemy moich włosów są już dla Ciebie rozpoznawalne, bo ciągle mam z nimi kłopoty, co bym nie robiła. Też myślałam o szklistych włosach, ale wydaje mi się, że chyba nie są szkliste. Spełniają część warunków, żeby się zakwilifikować do szklistych, ale jednak nie spełniają wszystkich warunków. Jak dla mnie to stawiałabym chyba raczej na to, że są to włosy wrażliwe a u mnie nawet nadwrażliwe. Spełniają każdy warunek z opisanych tu: http://www.martusiowykuferek.pl/2015/05/jak-dbac-o-wosy-wrazliwe.html czyli niszczy je wszystko a nie pomaga im nic.
UsuńPrzeczytam jeszcze tego posta od Martusi, to coś mi się może rozjaśni :)
UsuńTy masz o tyle większy problem, że masz włosy kręcone, a te lubią być suche, no i Twoje wiecznie są. Ehh, tak chciałabym Ci pomóc.
Stawiam na to przenawilżenie, naprawdę ;) Olejków dodawaj i używaj może mniej, a może sprawdziłaby się jakaś bardziej minimalistyczna pielęgnacja - tak teraz przyszło mi do głowy? Jeszcze nad tym pogłówkuję, bo ktoś tak miał, chyba henri (ma bloga, takie długie włosy), że nadmiar pielęgnacji ją puszył i nierzadko robił jeszcze gorzej.