Witajcie Kochani :)
Pielęgnację moich włosów rozpoczęłam w sierpniu 2010 roku. Od tej pory przetestowałam chyba kilkadziesiąt litrów maseczek i odżywek - no dobra, może troszkę przesadzam ;) Ale produktów przewinęło się przez moją łazienkę wiele - na szczęście często w formie odlewek, dzięki czemu miałam szansę przetestować jakiś kosmetyk, nie kupując pełnowymiarowego opakowania. Moje włosy dosyć długo miały wysoką porowatość i wszystko były dla nich za lekkie - choć wyglądały całkiem dobrze, dzięki bogatej pielęgnacji. Dzisiaj chciałabym polecić Wam troszkę maseczek i odżywek, które mają szansę spisać się dobrze na takich włosach. Oczywiście - nie traktujcie listy jak wyroczni - każda z nas, mimo wyższej porowatości, może lubić inne oleje czy inne składniki. Myślę jednak, że taki spis przyda się wielu początkującym, jak i tym średnio-zaawansowanym włosomaniaczkom. To co - zaczynajmy :D
Czas na emolienty:
Emolienty to moim zdaniem najważniejszy element w przypadku pielęgnacji włosów o wyższej porowatości. Od kiedy moja pielęgnacja opiera się w dużej mierze na emolientach, włosy wyglądają sto razy lepiej :)
Dodałam do wpisu maseczki insight - od razu uprzedzam, że sama nie miałam przyjemności ich używać, jednak są bardzo chwalone na jednym włosowym forum, zwłaszcza właśnie osoby z włosami wysokoporowatymi są nimi zachwycone ;) Składy możecie sobie obejrzeć tutaj. Na pewno skuszę się na jedną z nich, ale to za jakiś czas.
Maseczki te zna chyba każdy ;) Najlepiej spisała się u mnie wersja marokańska - dociąża jak nie wiem co. Gorzej było z toskańską (ale to chyba dlatego, że nie przepadam za oliwą z oliwek) i ajurwedyjską. Nie testowałam maski tajskiej. Wiem jednak, że większość osób z wysokoporowatymi włosami je uwielbia, warto zatem spróbować choć jednej ;) Marokańska ma najlepsze opinie, z tego co widziałam. Moje recenzja znajdują się: tutaj, tutaj i tu :)
Pewnie macie już dość tej serii afrykańskiej, bo piszę o niej u mnie pewnie co drugi post :D Ale cóż poradzę - to produkty, dzięki którym nastąpił mały przełom w mojej pielęgnacji - nic tak nie wygładza, nie dociąża i nie ogranicza puchu tak, jak te cztery powyższe produkty. Dostępna jest seria z olejem arganowym, makadamia, awokado, masłem shea i masłem mango. Nie powiem Wam dokładnie, które wersje mogą dobrze spisać się na Waszych włosach o wyższej porowatości - na pewno jednak uważałabym z serią z masłem mango i masłem shea. Awokado można kochać albo nienawidzić :D Reszta zależy już od indywidualnych preferencji - jednak polecam meilowo dziewczynom maskę i balsam z olejem arganowym i przeważnie są zachwycone :) Makadamia raczej też spisuje się ładnie - chyba że wybitnie nie lubicie tego oleju. Produkty z tej serii możecie sobie obejrzeć np. tutaj. Moje recenzje za to znajdują się tutaj, tutaj i tu.
Celowo nie umieściłam tutaj wersji banana, gdyż zawarta w niej oliwa z oliwek różnie działa na włosy o wyższej porowatości. Bananek jednak może spisać się również ładnie :) Bardzo polecam za to wersję multivitamin oraz blueberry (moje ulubione), a także cherry i omega. Produkty te nie powinny zaszkodzić, jednak konieczny musi być moim zdaniem dodatek oleju - solo mogą być zbyt lekkie. W składzie jednak przeważają emolienty, a te nie powinny nam zrobić krzywdy. Mogą być też fajną bazą do różnych domowych maseczek, np. z kakao, skrobią ziemniaczaną czy żelem lnianym.
Maseczki i odżywki yves rocher
Mam już trzecią tubkę odżywki odbudowującej - a to już coś znaczy :) Uprzedzam jednak, że odżywka kapkę przed zapachem posiada alkohol - moje włosy go tam nie czują, sama odżywka jest emolientowa i robi wiele dobrego, ale wolę o tym napisać :) Miałam przyjemność używać również odlewek dwóch maseczek tej firmy - maseczki odbudowującej i maseczki zwiększającej gęstość włosów. Składy są piękne, emolientowe i maseczki nie mają już alkoholu. Na pewno kupię pełnowymiarowe opakowania, jak przerzedzę troszkę zapasy. Recenzję odżywki możecie przeczytać tutaj.
Kiedyś garniery był fajniejsze, ponieważ nie miały alkoholu, teraz dodali chyba do wszystkich, ale jest dalej w składzie. Swojego czasu nie przypadł mi do gustu najsłynniejszy garnier awokado i karite - wiem jednak, że mnóstwo wysokoporek go bardzo lubi, zatem o nim wspominam. Wiem, że jest jeszcze wersja z cudownymi olejkami, bardzo emolientowa oraz odżywka z morelą i migdałem - ta akurat średnio przypadła mi do gustu, ale wiele osób ją poleca ;)
Od razu zaznaczę, że sama nie pokochałam żadnego z nich, ale dochodzą mnie słuchy, że przeważnie spisują się świetnie na włosach o wyższej porowatości :) Od lewej wersja z olejem cedrowym, w środku rokinikowym i po prawej - z oliwą z oliwek. Jeśli bardzo nie lubicie np. rokitnika (jak ja), balsam może nie przypaść Wam do gustu :) Przeważnie jednak produkty te ładnie dociążają i wygładzają - warto spróbować. U mnie jeszcze jako tako spisała się wersja z olejem cedrowym - tutaj jest recenzja, za to dość mocno nie polubiłam rokitnika.
Lubię ten balsam:) Bardzo ładnie dociąża i wygładza włosy. Można go także używać jako odżywki bez spłukiwania - sama czasem dość trochę go rozwadniam i używam właśnie w taki sposób. Moją recenzję możecie przeczytać tutaj. Widuję go w wielu drogeriach :)
Teraz czas na nawilżenie :)
Często włosom wysokoporowatym szkodzą nieumiejętnie użyte nawilżacze -
post o tym, jak umiejętnie używać nawilżających produktów zamieściłam tutaj. Nawilżać jakoś trzeba jednak każde włosy, oto moje ulubione nawilżające produkty ;)
Balsamy planeta organica z linii klasycznej mają bardzo ładne, emolientowe składy. Jest też trochę ziółek i gliceryny - o dziwo moje włosy, które nie przepadają za gliceryną i ziołami - balsamy pokochały :) Do tej pory próbowałam wersji marokańskiej, tureckiej i tybetańskiej. Do wyboru mamy jeszcze balsam aleppo, fiński i prowansalski. Najbardziej emolientowe są balsamy: marokański i turecki - i to je polecam właśnie najbardziej :) Opinie na KWC mają w większości bardzo dobre - naprawdę polecam, chyba że wybitnie nie znosicie gliceryny albo ziółek - choć jak już pisałam - ja nie lubię zarówno gliceryny jak i ziółek, a balsamy wielbię - czary jakieś :D
Nawilżający aloes i gliceryna - ale w towarzystwie olejów i emolientów - to powinno się udać :) Maseczki OMIA spisują się u mnie bardzo ładnie, nawet użyte solo. Zawsze można dokapać do nich troszkę oleju :) O wersji z aloesem pisałam tutaj, a o arganowej - tu. Maseczki i składy możecie podejrzeć sobie na lawendowej szafie.
Kolejna nawilżająca maseczka z aloesem, której od biedy mogę użyć solo i jest cacy :) Jednak włosy o wysokiej porowatości z pewnością nie będą po niej dociążone tak, jak powinny. Za to wspaniale spisuje się, nałożona pod olej i tak właśnie polecam jej używać. Solo naprawdę będzie sporo za lekka ;) Recenzja maseczki i zdjęcie moich włosów po jej użyciu znajdziecie tutaj.
No i proteinki - czasem też potrzebne :)
Z proteinami w przypadku wyższej porowatości to jest różnie - czasem każde i zawsze szkodzą, czasem szkodzą tylko nieumiejętnie użyte (np. nałożone na zbyt suche włosy), a czasem włosy wręcz je kochają i na początku pielęgnacji bardzo lubią ;)
Strasznie lubię tego biovaxa, choć ogólnie reszty biovaxów do włosów o wyższej porowatości raczej nie polecam - zdarza się, że spisują się świetnie, to mogą też robić matowe sianko ;) Tutaj otrzymujemy porządną dawkę proteinek, jest też ciężki silikon, który powinien wizualnie wygładzić włosy o wyższej porowatości - a te przeważnie bardzo tego potrzebują :) To mocna proteinowa bomba - do użycia raz za czas. Moja opinia i hymny pochwalne są tutaj.
Całkiem przyjemnie mi się współpracowało z tą ziają, mimo że zawiera hydrolizowany jedwab, za którym przeważnie moje fale nie przepadają :) Tutaj jednak maseczka ładnie wygładzała i dociążała włosy. Wiem, że spora część osób ją lubi, ale słyszałam też, że u niektórych okazała się bubelkiem. Jest jednak taniutka i myślę, że warto spróbować - zawsze może skończyć jako pianka do golenia nóg :D Moja opinia znajduje się tu :)
Bardzo lubię tego proteinowego kallosa - w składzie przed zapachem znajdziemy zarówno proteiny mleka, jak i keratynę ;) Wiadomo, że w przypadku włosów o wyższej porowatości maseczka spisać może się różnie, warto dokapać do niej troszkę oleju i nawilżacza - może to być fajna mieszanka, która zregeneruje i nawilży nam włosy :) Moja recenzja i hymny pochwalne znajdują się tutaj.
Bardzo chętnie przeczytam, jakie maseczki i odżywki Wy polecacie - z własnego doświadczenia - dla wyższej porowatości :) Całuję :*
Oo, tutaj naprawdę ciężki, ale pięknie dociążający i odżywiający zawodnik. Moją recenzję możecie przeczytać tutaj, zobaczcie, jaką potrafi mi zrobić taflę z włosów ;) W składzie - aminokwasy jedwabiu i sporo emolientów, a także wygładzaczy w postaci silikonów.
Bardzo chętnie przeczytam, jakie maseczki i odżywki Wy polecacie - z własnego doświadczenia - dla wyższej porowatości :) Całuję :*
Większość u mnie również sprawdza się kapitalnie!:) ale ciągle nie miałam okazji przetestować nowych kallosów! skończyłam z nimi gdzieś w momencie, gdy weszła wersja algae i bannana... czas wrócić! :)
OdpowiedzUsuńWg mnie te nowe emolientowe kallosy są jednak lepsze od algae i bananowego :)
UsuńJa od początku włosomaniactwa mieszam sporą ilość oleju, łyżkę maski, łyżkę odżywki, kilka kropel wody i nafty + (w zależności jakie składy miały maska i odżywka) dopełnienie w postaci np keratyny, kolagenu, gliceryny. Wymieszać i nałożyć ok 2-3 przed myciem - jedyny sprawdzony sposób u mnie na 100% sukces :)
OdpowiedzUsuńPS. Obecnie mam bardzo niskoporowate - da się :)
Koniecznie muszę spróbować nafty! :)
Usuńmogę liczyć na odpowiedz pod poprzednim postem?
OdpowiedzUsuńz góry dziękuję;]
Już odpisałam - spray spisał się świetnie, miałam 3 buteleczki :)
UsuńMoje średnio porowate włosy lubią kosmetyki z tej listy :)
OdpowiedzUsuń:):)
UsuńNa początku włosomaniactwa, gdy miałam wysokoporowate super się sprawdził Kallos z serii Serical. Mogłam używać go, co mycie, a i tak przeproteinowania nie było widać, zawsze lśniące i gładkie (na miarę możliwości). Garnier z masłem karite też był fajny, ale używałam go bardzo dawno temu. Te rosyjskie balsamy i maski mnie kuszą, ale wiem, że mój portfel baaaardzo ucierpi przy zamówieniu :< Bo chciałabym wszystkiego popróbować.:D Lubię Biovaxy, tę maskę Ziaji. Nie polubiłam się jednak z balsamem gp i Kallosem Keratin. :)
OdpowiedzUsuńSandra
A widzisz - u mnie właśnie kallos latte i serical nie spisały się kompletnie - dopiero teraz,po spadku porowatości na średnią, spisuję się ładnie ;)
UsuńSłyszała Pani może o masce castor oil?
OdpowiedzUsuńMa Pani jakieś zdanie o niej? ;)
Nie słyszałam o tej maseczce, ale jeśli prześlesz mi skład, to chętnie zobaczę, co tam dobrego siedzi :)
UsuńMam ochotę wypróbować maskę od Zaji i zaciekawiły mnie te OMIA - pierwszy raz o nich słyszę. Resztę już chyba poniekąd próbowałam :P
OdpowiedzUsuńOMIE są super jako nawilżacze, a wiele nawilżających maseczek mnie niestety puszy :)
Usuńmnie od dluzszego czasu ciekawi balsam z GP :)
OdpowiedzUsuńSolo jest troszkę za lekki, ale z olejem super ;)
UsuńU mnie bananowy kallos sprawdza się świetnie ;)
OdpowiedzUsuńRównież bardzo go lubiłam :)
UsuńMimo tego,że mam niskoporki i uwielbiam ziołowe maseczki to jak widzę powyższe odżyweczki to mam ochotę większość kupić, bo mi służą, po czym otwieram szafkę z kosmetykami z odlewkami od siostrzyczki myślę sobie nigdy ich nie zużyję;). Tak czy siak Planeta Organica jest mmm THE BEST. Zresztą cała reszta też. Dobra nie oglądam już tego wpisu,bo coś sobie kupię:P
OdpowiedzUsuńPopatrz siostrzyczko na moją szafkę z zapasami :P
Usuń