Witajcie Kochani :)
Mam wielki problem z doborem dobrego peelingu do twarzy - mam cerę często przesuszoną, jednak lekko mieszaną w strefie T. Do tej pory z sukcesem używałam saszetkowego enzymatyka z sorayi, jednak czułam, że raz za czas potrzebują czegoś silniejszego. Z drobinkami, ale nie rysującego i nie podrażniającego mojej cery. Któregoś razu, przeglądając ofertę sklepów internetowych, rzucił mi się w oczy wygładzający peeling do twarzy od sylveco, z korundem. O korundzie słyszałam już wiele, tutaj jednak producent zapewniał, że produkt nie wywołuje podrażnień - dzięki swojej delikatnej formule. Rzuciłam okiem na skład i powiedziałam sobie - raz kozie śmierć. Dzięki temu znalazłam kolejnego ulubieńca :)
Skład:
Olej palmowy,
Korund,
Wosk pszczeli,
Glukozyd laurylowy,
Skrobia kukurydziana,
Olej słonecznikowy,
Witamina E,
Alkohol benzylowy,
Kwas dehydrooctowy,
Olejek z werbeny egzotycznej
Skład jest przepiękny, odnośniki odeślą Was do składników, opisanych na stronie producenta :) Bazą peelingu jest olej palmowy, dalej mamy korund. Jest sporo emolientów - wspomniany olej palmowy, wosk pszczeli, olej słonecznikowy. Jest także witamina E, a za zapach będzie odpowiadaćolejek z werbeny.
Opakowanie:
Peeling mieści się w przyjemnym słoiczku z metalową pokrywką. Słoiczek znajduje się w kartonowym pudełeczku, opisanym ze wszystkich stron - uwielbiam opakowania i obszerne opisy producenta ;):) Tutaj możecie sobie go obejrzeć:
Konsystencja i zapach:
Peeling pachnie werbeną, troszkę cytrynką, dla mnie całkiem przyjemnie i naturalnie :) Konsystencja jest gęsta, nieco tłusta, z wyczuwalnymi zatopionymi drobinkami korundu.
Działanie:
Producent nie poleca swojego produktu właścicielkom (i właścicielom) cery naczynkowej, ze skłonnościami do trądziku różowatego. Moja cera jest właściwie płytko unaczyniona, ale nie ma na niej stałych różowości od kilku lat, kiedy porządnie o nią zadbałam. Jest również przesuszona, lekko mieszana w strefie T, delikatna i wrażliwa. O właściwościach peelingu będę pisać jako właścicielka takiej właśnie cery, ponieważ jest to bardzo specyficzny produkt ;) Słyszałam, że korund to niezły zdzierak, dlatego nabieram niewielką porcję produktu i masuję DELIKATNIE cerę przez jakąś minutę. Nie ma co za mocno przyciskać i masować, korund naprawdę działa, choć przy masowaniu wydaje się, że nie ;) Następnie bardzo dokładnie opłukuję ją wodą. Na skórze zostaje tłusta warstewka, pewnie z oleju palmowego. Moja przesuszona cera jest za to wdzięczna, jednak właścicielki cer tłustych i mocno mieszanych będą pewnie na nią kląć ;) Jest to naprawdę wyraźna i tłusta warstwa, uczulam Was ;) Co do działania - peeling świetnie ściera martwy naskórek, momentalnie pozbywam się po nim suchych skórek i szorstkości. Nie podrażnia, moja skóra nie jest po nim praktycznie zaczerwieniona, czasem leciutko zaróżowiona, ale tylko jak potrę zbyt mocno :) Używam go jedynie wieczorem, a rano cieszę się cudownie gładką i lekko natłuszczoną cerą. Cóż mogę więcej dodać - sylveco to peeling idealny - skuteczny i jednocześnie delikatny ;) Jest jeszcze wersja oczyszczająca, ale podobno jest mocniejsza - ja zostaję przy mojej ukochanej wygładzającej. Pamiętajcie, że musimy zużyć 75ml peelingu w 6 miesięcy - tak to jest z kosmetykami naturalnymi ;)
Miałyście już to peelingujące cudeńko od sylveco? A może czaicie się na wersję oczyszczającą? :) Całuję :*
Tez mam ten peeling. Często po wmasowaniu zostawiam go na twarzy jeszcze na kilka minut, aby wchłonęły się te wszystkie dobrości :) mam wtedy wrażenie, ze po spłukaniu tłusta warstewka jest nieco cieńsza, niż wtedy, gdy trzymam tą papkę krócej. Pozdrawiam ��
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pomysł, spróbuję następnym razem :)
UsuńNie znam tego peelingu, ale mam ogromną słabość do Sylveco. :)
OdpowiedzUsuńOj ja też zaczynam mieć :D
UsuńCzy dobrze rozumiem, że po tym peelingu nie nakładasz już maseczki? To u Ciebie standardowa praktyka czy po tym enzymatycznym ją dokładałaś?
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam korund, który mieszam po prostu w dłoni z łagodnym żelem, HA i/lub jakimś olejkiem, dzięki czemu nie mam problemów z ostrością tego zdzieraka :)
Dokładnie - nie trzeba po nim już niczego nakładać, skóra jest natłuszczona i odżywiona :):)
UsuńPo innych enzyamtykach przeważnie coś nakładałam ;)
Osobiście jakoś peelingów z drobinkami do twarzy nie lubię. Od jakiegoś czasu stosuję peeling enzymatyczny z półproduktów i zachwycam się. Zachwalam i polecam komu się da ;)
OdpowiedzUsuńJak konkretnie to u mnie wygląda.
Do ulubionej glinki(w moim przypadku jest to zielona, ale inne też się nadadzą ;) ) dodaję bromelainy i papainy z ZSK. U mnie sprawdza się około 2% bromelainy i około 5% papainy w mieszance z samą glinką (chodzi o to, że stężenia które podaje to stężenia przed dodaniem wody/hydrolatu). Ale polecam zaczynać z mniejszymi ilościami i zwiększać przy kolejnych podejściach. Tak dla bezpieczeństwa ;)
Polecam. Zero tarcia i męczenia skóry. A robi co ma robić :)
Przepis świetny :)
UsuńMnie niestety bromelaina podrażnia, nawet w małym stężeniu :(
Bardzo mnie kusi go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się :D
UsuńUwielbiam Sylveco, ale jestem mocno naczykowa i nie mogę korzystać z dobrodziejstw ich peelingów :( ciągle ich pytam w mailach, czy zrobią jakiś peeling enzymatyczny dla naczynkowców, ale nie odpisują. Heh, mam nadzieję, że kiedyś zrobią.
OdpowiedzUsuńOj szkoda, mogliby faktycznie zrobić jakiś enzymatyk, jeszcze bez gliceryny - to byłoby cudo :D
UsuńRzeczywiście, skład piękny, bardzo mnie zaciekawił, ale niestety mam problemy z rumieniem i naczynkami więc zupełnie odpada :( Mimo że peelingi mechaniczne nie robią mi krzywdy, to wolę nie ryzykować, skoro nawet producent odradza.
OdpowiedzUsuńOj to faktycznie jak masz problem z rumieniem, to może lepiej nie ryzykować - korund jednak jest dość mocny ;)
UsuńSylveco mnie coraz bardziej do siebie zachęca :)
OdpowiedzUsuńKolejna dobra recenzja ich produktu :)
Oj tak, sylveco robi szał w blogosferze - i słusznie :D
UsuńMam wersję oczyszczającą i zużywam już drugie opakowanie, bardzo go polubiłam :)
OdpowiedzUsuńTroszkę się boję oczyszczającej, pozostanę chyba przy tej :):)
UsuńDzisiaj ogladalam nawet o nim jakis filmik na YouTube i bardzo mnie zainteresowal. Mam niedaleko sklepik z rosyjskimi kosmetykami i chyba sie do niego wybiore :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko nie masz bardzo tłustej cery - bierz śmiało :D
Usuńnie mialam zadnego kosmetyku tej firmy:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog:)
Ja do tej pory zachwycam się szamponem i właśnie tym peelingiem, a kusi mnie jeszcze tyleeee rzeczy :D
UsuńSuper, że się sprawdził, ale niestety nie dla mojej cery :(
OdpowiedzUsuńNo on jest dość specyficzny i nie u każdego się sprawdzi :)
Usuńnie miałam z nim do czynienia:)
OdpowiedzUsuńSama dość długo się wzbraniałam, ale na szczęście się skusiłam :)
UsuńJa właśnie z kolei mam ten drugi,zielony piling z Sylveco. Dla mnie jest rewelacyjny, Moje pory są oczyszczone. Skóra nie jest czerwona, mimo że jest to silny zdzierak. Zresztą ja po mało czym jestem czerwona i na szczęście nie mam delikatnej skórki;).
OdpowiedzUsuńMam też żel do buźki z tej firmy. Sylveco rządzi! - zwłaszcza,że ma fajny naturalny skład:)
Ciesz się siostrzyczko, ja po większość peelingów jestem czerwona, co zresztą nie raz wieczorem widzisz ;);)
UsuńTak, tak wiem Ty masz przez to mniejszą możliwość wyboru. Dzięki Tobie odkryłam moją nową miłość - Sylveco mmm
OdpowiedzUsuń