Witajcie Kochane :)
Nie udało mi się weekendowe dopieszczenie włosów, oj nie - zachciało mi się kombinowania i innej pielęgnacji, niż do tej pory - to mam za swoje ;) Ale eksperymenty włosowe są takie fascynujące, mimo faktu, że doczekałam się mega puszku ;) Zobaczcie, co tam ciekawego zmajstrowałam.
Olej: olej ryżowy na mieszankę kallosa latte z 10 kroplami NMF
Mycie: balsam mrs. potters z lotosem i kolagenem
Odżywianie: brak
Odżywka b/s: joanna z lnem i rumiankiem
Stylizacja: żel męski isana
Ograniczyłam mocno humektanty, ale postanowiłam dać im ostatnią szansę w większej ilości - jak zobaczycie na zdjęciu poniżej - nie zdały egzaminu ;) Chciałam także zobaczyć, jak moje włosy będą się zachowywać bez żadnej maski i odżywki d/s po umyciu. Są jednak suche z natury i taka maska czy odżywka są im niezbędne.
Włosy zmoczyłam delikatnie i nałożyłam na nie mieszankę kallosa latte z 10 kroplami NMF - naturalnego czynnika nawilżającego. Za chwilkę poszła na to łyżeczka oleju ryżowego. Wszystko trzymałam jakąś godzinkę, po czym zmyłam balsamem mrs. potters z lotosem i kolagenem. Nie nakładałam celowo potem żadnej maseczki czy odżywki, od razu po umyciu, na ociekające wodą włosy zaaplikowałam joannę lnianą b/s. Delikatnie odgniotłam wodę z włosów samymi dłońmi. Wyprostowałam się, przeczesałam je palcami i wgniotłam 2 małe groszki żelu isany (ze starym składem, bez alkoholu). Już przy ugniataniu widziałam lekki puch, co rzadko kiedy się zdarza. No ale cóż było zrobić - wzięłam się za suszenie :) Wysuszyłam włosięta suszarką z dyfuzorem.
Mam nadzieję, że widać mój śliczny puszek okruszek? :)
Przyczyna? Za dużo nawilżacza (NMF) w nieodpowiednią pogodę (późną jesienią i zimą je odstawiam albo dokładam dużoooo oleju). No i kallos latte (RECENZJA) - który zawsze robi mi większy lub mniejszy puch. Podejrzewam, że brak maseczki czy odżywki do spłukiwania po umyciu również mógł się przyczynić do słabszego dociążenia włosów - a moje z natury są jednak suche i dociążenia potrzebują bardzo. No ale nie można mieć zawsze fajnych falek hehe ;) Za to skręt jest bardzo mocny, nawet chodzę z takim puszkiem, co mi tam ;)
Jak tam Wasze weekendowe włosowe poczynania, mam nadzieję, że poszło lepiej, niż u mnie ;) Całuję :*
Puszek czy nie, wciąż są śliczne. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Kochana, zawsze coś miłego mi napiszesz :)
UsuńTeż raz na jakiś czas robię taki eksperyment, bo to, że kiedyś coś się nie sprawdziło nie oznacza, że potem nie zacznie... Ale jednak zazwyczaj wracam pokornie do wcześniejszej, sprawdzonej pielęgnacji - stanowi ona dla mnie póki co żelazny schemat i dopiero na jego ramach pozwalam sobie na małe szaleństwa :)
OdpowiedzUsuńSama lubię co jakiś czas sprawdzać, czy coś będzie działać lepiej, ale przeważnie się rozczarowuję ;)
UsuńPlanuję teraz znowu przetestować olej kokosowy ;)
Ja z kolei planuję powrót do oliwy z oliwek... Trochę się boję, ale co tam - do odważnych świat należy :D A w razie czego będzie do stosowania wewnętrznego ;) I u Ciebie z kokosem to samo - nie wiem czy wiesz, ale wśród olei do smażenia on właśnie jest najzdrowszy, bo ma najwyższą temperaturę w której zaczyna się rozkładać na pochodne :) Więc na surowo owszem, wygrywa lniany czy oliwa (o tych mniej znanych nie wspominając) ale w smażeniu rządzi kokos!
UsuńTak tak :) Smażę na smalcu i oleju kokosowym :)
UsuńRównież planuję powrót do oliwy :D
O, czyżby natchnęły Cię eksperymenty z Kallosem? Bo pamiętam, że z oliwą się nigdy nie lubiłaś i nawet którejś z tych masek deczko się obawiałaś... W takim razie przybij piątkę :)
UsuńHehe, właśnie dlatego eksperymentowałam z kallosem bananowym, choć mocno się go obawiałam :):)
UsuńDopiero niedawno się dowiedziałam, że to i od pogody zależy, czy naszym włosom coś posłuży czy nie...dlatego nieraz też kończyłąm eksperymenty z włosami a'la siano. Cóż no, nie zawsze wszystko wyjdzie!;)
OdpowiedzUsuńps. Kupiłam dziś tą pastę z ziaji bez fluoru,jeszcze raz dzięki, że mi o niej wspomniałaś!;)
Super, że dorwałaś ziajową pastę, my używamy teraz jej na zmianę z taką własnoręcznie robioną :)
UsuńU mnie rowniez bez maski, czy odzyki po myciu skonczyloby sie na puchu ;) Skret faktycznie mocno zlapal :)
OdpowiedzUsuńZa suche włosięta mamy hehe ;);) CHoć u mnie to chyba głównie zasługa tego nieszczęsnego kallosa i NMF ;)
UsuńPrzybiegłam szybciutko zobaczyć, co to się porobiło, bo aż na miniaturze było widać puszka-okruszka! Dla dobra nauki!
OdpowiedzUsuńHe he he :P
UsuńRzeczywiście lekki puszek.
OdpowiedzUsuńMoje też dzisiaj ze względu na deszcz mocno wariują ;)
Nie aż taki lekki hehe ;)
UsuńUrocze są te loczki :)
OdpowiedzUsuńMimo tego puszku te fale i tak są urocze <3
OdpowiedzUsuńHe he bardzo dziękuję ;)
Usuń