Witajcie Kochane :)
Od dłuższego czasu przebywam na diecie bezglutenowej - nie z wyboru, lecz z konieczności, acz jeśli jakimś cudem alergia miałaby mi minąć - do glutenu już nigdy nie wrócę - za dużo złego o nim wiem ;) Często, kiedy w rozmowie wychodzi kwestia jedzenia, diety i tego, że nie jem produktów glutenowych (i ogólnie ograniczyłam w wielkim stopniu chemię w pożywieniu) pada pytanie - to co ty w ogóle jesz? Dostaję też sporo meilowych zapytań na ten temat ;) Chciałabym dziś odpowiedzieć na to pytanie :) Post o tym, co zaobserwowałam w moim organizmie po odstawieniu glutenu jest TUTAJ.
Jak się żywię?
Wszystko zaczyna się w naszej głowie, choć to prawda, że w dzisiejszych czasach ciężko nam pewnie sobie wyobrazić przerwę w pracy czy szkole bez drożdżówki, poranka bez bułeczki czy zupy bez makaronu ;) Ale to wszystko przyzwyczajenia, które przy odrobinie wiedzy i silnej woli da się zmienić - jeśli ja potrafiłam, to Wam też się uda, jeśli tylko będziecie tego chcieć :)
Uważam, że mimo wszystko moja dieta jest dość różnorodna, jem różne rodzaje mięs (choć już mniej i raczej z domowej hodowli, od wiejskiego kurczaka, przez wieprzowinkę, na podrobach kończąc). Nierzadko zamiast mięsa - kotlety jajeczne. Do takiego mięska świetnie pasuje całe bogactwo warzyw: ziemniaki w mundurkach z masełkiem i skwarkami, marchewka gotowana solo bądź w duecie z groszkiem i masłem, brokuły w sosie czosnkowym domowej roboty jak również solo, kalafior oraz fasolka szparagowa z masełkiem, buraczki z odrobiną śmietany, szpinak z rozbełtanym jajkiem i czosnkiem, pomidor posypany ziołami i pieprzem, ogórki oraz kapusta kiszona, cukinia smażona na smalcu z solą himalajską i czosnkiem (uwielbiam), papryka duszona z przyprawami, sałata z oliwkami i sosem vinegret domowej roboty (zamieszczę niebawem przepis). Pyszne jest też wegetariańskie leczo :) Taki zazwyczaj jem obiad :)
Lubię gotować rosół na kościach i kawałku mięska, z włoszczyzną, lubczykiem, solą i pieprzem, bez pełnych chemii kostek rosołowych. Kubek takiego rosołu na kolację, pycha :)
Na śniadanie jem jaja w przeróżnej postaci - czasem jest to kilka jaj na miękko, jajecznica z pomidorkiem na masełku, omlet z owocami i odrobiną śmietanki 30%. Często jem też wczorajszy, odgrzany na kuchence obiad ;) Jemy tylko jajka od szczęśliwych kurek, biegających po trawie i jedzących robaczki. Zaopatruję się głównie u teściowej bądź na ryneczku, jeśli zabraknie. Wiem, że zrobienie jajecznicy zajmuje pewnie z 2 minuty więcej czasu, niż zjedzenie w biegu kanapki, ale warto choć spróbować znaleźć te kilka minut, chodzi w końcu o nasze zdrowie :)
Kiedy zjem wystarczającą ilość tłuszczu na śniadanie i obiad, nie zawsze mam ochotę na kolację, choć czasem przegryzam wtedy coś warzywnego - brokuła czy marchewkę solo, tak mi smakuje ;)
Albo kubek rosołu :)
Zdarza mi się, że mam ochotę na małe co nieco - świetnie spisuje się wtedy ubita śmietanka 30% z dodatkiem owoców, bakalii czy gorzkiej czekolady 70%.. Przeważnie nie ciągnie mnie już do słodkości, czekolada z 70% zawartością kakao jest dla mnie wystarczająco słodka ;) Nie jem jej jednak codziennie. Lubię także banany - są wystarczająco słodkie, dodatkowo mają sporo potasu ;)
Kupiliśmy cytrusiarkę i sami wyciskamy sok z pomarańczy, mandarynek czy cytryn. Są przepyszne, zupełnie inne w smaku, od tych kartonowych. Choć oczywiście nie tak słodkie ;)
Nie boję się już przede wszystkim tłuszczu i cholesterolu (jem masło, smalec, słoninę, jaja, tłustą wieprzowinę, czasem awokado, oliwę z oliwek), wreszcie coraz częściej się o tym mówi, że cholesterol z pożywienia nie ma praktycznie wpływu na ten, zawarty w naszym organizmie (w dodatku cholesterol jest bardzo potrzebny), warto poszperać, poczytać i obrać swój kierunek ;)
Piję dużo wody,
zainwestowaliśmy w filtr odwróconej osmozy, uwielbiam wodę z tego
filtra ;) Czasem zrobię sobie też ziołową herbatkę, jednak czysta woda
bądź woda z cytryną to jest to. Ostatnio mielę sobie w młynku łyżkę siemienia lnianego, dodaję po trochu do ziemniaków czy sałatki.
Czego nie jem?
Już kilka lat temu zrezygnowałam z białego cukru, warto spróbować wyjść z tego uzależnienia ;) Nie kupuję również typowych batoników, czekolad, ciasteczek, na prawdę, jeśli wyjdziemy z uzależnienia od białego cukru, to wszystko jest tak mdłe i przesłodzone, że nie da się tego zjeść. A czekolada 70% naprawdę jest słodka ;)
Wystrzegam się sklepowych wędlin i wyrobów, na szczęście mieszkam na wsi i mam dostęp kilka razy w roku do porcji świniaczka czy kurczaka, hodowanego jak Pan Bóg przykazał ;) Wiem, że nie każdy ma szczęście mieszkać na wsi, warto jednak rozglądnąć się po okolicznych ryneczkach ;)
Nie jem gotowych ciast, ciasteczek, sosów, dań w proszku, fast foodu i innych tego typu potraw. Nie robi mi problemu to, że w kawiarni zamawiam jedynie kawę bądź herbatę, bez ciastek czy innych rzeczy ;)
Oczywiście nie jem również produktów typowo glutenowych - chleba, bułeczek, makaronów oraz ich bezglutenowych, przetworzonych i chemicznych odpowiedników. Nie mam takiej potrzeby ;) Jaja, ziemniaczki, warzywa i mięsko są sto razy lepsze.
Jem coraz mniej nabiału, niewykluczone, że zrezygnuję z niego całkowicie, jeszcze doczytuje i się dokształcam ;) Po czystym mleku na pewno czuję się źle.
Czy czegoś mi brakuje?
Oj nie, czuję się coraz lepiej, osoby, które znają moją historię i problemy ze zdrowiem widzą, jak odżyłam, a brałam już naprawdę trochę leków jak na moje 25 letnie życie :) Do zdrowego, naprawdę zdrowego żywienia przekonał się mój mąż, siostra i szwagier, również synek je w ten sposób, każdy zauważył wspaniałe zmiany w zdrowiu i samopoczuciu, nie jest to zatem nieuzasadnione gadanie ;)
Część osób uważa, że popadam w paranoję ;) Moje zdanie jest inne - dbam o siebie i swoje zdrowe, kocham siebie, zatem naturalne dla mnie jest, że zwracam uwagę na to, co do siebie "pakuję" ;);) Zrozumie mnie pewnie dopiero ktoś, kto naprawdę miał problemy ze zdrowiem i wyszedł z tego bagna ;)
Fakt, że spędzam w kuchni troszkę więcej czasu (choć rzadko dłużej niż godzinę dziennie, kwestia organizacji), jednak czasu na zdrowie nie szczędzę, mamy tylko jedno ;)
Na początku możemy przeżyć szok, bo takie dość naturalne jedzenie wydaje się nieraz bez smaku, takie mamy wrażenie po wszelkich wzmacniaczach i innych glutaminianach ;) Jeśli jednak poznamy prawdziwy smak żywności, brokuł solo, bez przypraw będzie prawdziwym przysmakiem :)
I mówię to ja - osoba, która zajadała się w przeszłości parówkami, sklepowymi pasztetami, kiełbasami i sosami z proszku ;)
Nie namawiam nikogo do niczego, mam nadzieję, że nie odebraliście tego w ten sposób :) Uważam, że każdy jest odpowiedzialny za swoje życie, każdy ma swój wybór, warto jednak czasem zainteresować się tym, co wkładamy do ust i poczytać, w sieci jest teraz wiele takich miejsc. Nawet, jeśli obecnie czujemy się potencjalnie dobrze, wszystko, co jemy, ma na nas wpływ, choćby na nasze życie i zdrowie w przyszłości ;)
Jak tam jest u Was, zwracacie uwagę na to, co jecie? :) Zapraszam do kulturalnej dyskusji :)
jak się chce, to można! :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, warto chociaż spróbować:)
UsuńSzkoda, że teraz tak mało uwagi zwracamy na jedzenie i na jego wpływ na nasze zdrowie.
Brawo kochana! Na pewno kogoś zmotywujesz do zdrowsze diety. :) Sama na chwilę obecną kompletnie nie mam wpływu na to co jem. mieszkam w.internacie i nie pozostaje nic innego, jak jeść co dają. Ale o niczym tak nie marzę jak o własnej kuchni i samodzielnym gotowaniu, bez smalczyku babci, bez kostek rosolowych mamy! Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym będę mogła wziąć sprawy w swoje ręce i jeść choć trochę zdrowiej. Na chwilę obecną- kochana polska kuchnia i hektolitry tłuszczu, niestety. :x
OdpowiedzUsuńAle dobry tłuszczyk nie jest zły Kochana :D Smalec jest bardzo dobrym tłuszczem, gorzej ze smażeniem na olejach, wbrew temu, co wszędzie się mówi ;)
Usuńa ja jestem weganką i do tego w większości jem na surowo, więc ja to dopiero dostaje pytania :P
OdpowiedzUsuńa glutenu już unikam od ok 3 lat ;)
Oo właśnie, powiedz mi, jak znosisz głównie surowiznę? :) Nie masz żadnych problemów z jelitami, z brzuszkiem, bo ciekawiło mnie to zawsze :)
UsuńTeż jestem ciekawa. Gdzieś czytałam, że główna zwolenniczka raw food wycofała się ze swojego stanowiska, bo właśnie jedzenie wyłącznie surowych warzyw to zbyt duże obciążenie. Należy jakoś to zrównoważyć.
UsuńMoże moje jelita jeszcze nie są w dobrym stanie, ale właśnie po większej ilości surowych sałat i innych warzyw - mam wzdęcia i jest mi właśnie tak ciężkawo. Najlepiej sprawdza się u mnie część gotowanego i część surowego :)
UsuńPodziwiam za wytrwałość, glutenu jest mi ciężko unikać jednak do szkoły muszę wziąść bułkę czy chleb z koszyczkiem warzyw wyglądałabym dziwnie jednak obiady staram się jeść wartościowe- ostatnio rozmyslam nad koncepcją dr.hab Molskiego autora nowoczesnej kosmetologii na temat szkodliwości nadmiaru mięsa i chyba jego argumenty zaczynają do mnie przemawiać, dobrze, że nie każe rezygnować z jajek bo te kocham chyba tak jak Ty :) chcę też wprowadzić do diety więcej antyoksydantów z listy ORAC kiedy człowiek zagłębi się w lekturę to nagle okazuje się, że wokół siebie ma pełno dobrych dla zdrowia skarbów bardzo u nas nie docenianych.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja nie przejmowałam się tym, co ludzie myśleli, jak jeszcze chodziłam do szkoły czy potem do pracy? Wszyscy batoniki, bułeczki, a ja np. sałatkę z warzyw, fety, oliwek czy jakąś inną, kiedyś nawet kabanosa z nawet ładnym składem jadłam z pomidorem i co mi tam hehe ;)
UsuńRównież uważam, że nadmiar mięsa szkodzi, pewnie częściowo przez zakwaszenie organizmu. Jajka są cudowne ;)
O antyoksydantach z listy ORAC z przyjemnością przeczytam, dziękuję :*
Co prawda glutenu i nabiału nie unikam, ale z resztą Twojej diety całkowicie się zgadzam :) ograniczam wszelką chemię w pożywieniu i półprodukty, już od kilku lat. To prawda, że na początku jedzenie wydaje się 'niedoprawione', ale po jakimś czasie, przestaje smakować te 'doprawione' chemią. Teraz wręcz mam problem zjeść coś u znajomych, na imprezie, czy w restauracji bo w wszystkim wyczuwam 'sztuczność'. A smak przyprawy typu magi wykrywam nawet w śladowych ilościach :)
OdpowiedzUsuńNie mów mi nawet o maggi czy vegecie ;);)
UsuńCieszę się, że więcej osób zwraca uwagę na to, co je, pozdrawiam Cię serdecznie :)
Ja już jakiś czas temu ograniczyłam cukier i znacznie poprawił mi się stan cery;)
OdpowiedzUsuńU mnie moment coś wyskakiwało, jak zjem za trochę cukru lub ktoś przemycił mi gluten ;)
UsuńNiejedzenie glutenu...i to zdziwienie innych...i tłumaczenie, weź, przecież to Ci nigdy nie szkodziło, przecież to tylko chleb.. doskonale to znam. Niestety.
OdpowiedzUsuńNie ma co się przejmować, to nasze życie i zdrowie, warto być stanowczym, a zaczną szanować nasz wybór ;)
UsuńGenialny post!:) Co prawda nie unikam glutenu, ale czuję się zainspirowana do zdrowszego jedzonka i podawania warzyw (mam problem z ich jedzeniem, nigdy nie wiem jak je sobie fajnie i smacznie przygotować).
OdpowiedzUsuńSama dopiero niedawno pokochałam warzywa :) Doceniam teraz taki naturalny smak, ale kiedy jadłam masę rzeczy z wzmacniaczami smaku, nie znosiłam warzyw ;)
UsuńWidzę, że odżywiamy się podobnie ;-) ja od listopada zrezygnowałam z glutenu- nie mam alergii, ale chciałam sprawdzić o co ten cały hałas. Czuję się o niebo lepiej, mam mniejsza ochotę na jedzenie a co najlepsze pozbyłam się 'pszennego brzucha' ;-) Ja najczęściej na śniadanie jem jaglankę z jakimis owocami czy bakaliami albo omlet , 2 śniadanie to jogurt z owocem albo sam owoc, obiad to najcześciej kurczak na parze z warzywami, ale też przeróżne potrawki z ryżem, zupy, jak mam ochotę na coś słodkiego to jem naleśniki gryczane z serkiem i owocami ;-) Kolację to zazwyczaj jakaś sałatka albo rybka ;-)
OdpowiedzUsuńZdrowe odżwianie jest super, ale najgorsze jest właśnie jak jest się z wizyta u kogoś :-D nie mam ochoty po raz setny tłumaczyć, że nie jem słodyczy, nie mówiąc już o chlebie...
U mnie się już chyba przyzwyczaili, warto być też stanowczym, miłym, ale stanowczym, jeśli jest się w gościach ;)
Usuńczekałam na taki post :D miałam się pytać co jadasz bo rezygnowanie z glutenu idzie mi ciężko. W sumie zazwyczaj chodzi o czas... szybciej zjeść bułkę niż zrobić coś porządnego. I czemu chcesz rezygnować z nabiału? Pytam bo jem go dość sporo i może źle robię :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, to też kwestia przyzwyczajenia, bo taka jajecznica z rana naprawdę chwilkę dłużej zajmuje, no i Co do mleka i nabiału - przeczytaj np. to u tłustego życia ;) http://www.tlustezycie.pl/2012/10/co-zego-w-mleku.html
UsuńJa przyzwyczaiłam się do dziwnych spojrzeń od kiedy pod koniec podstawówki przeszłam na wegetarianizm.Ale podziwiam Cię że potrafisz ograniczyć nabiał,ja nie wyobrażam sobie życia bez białego sera-nie tego kupnego w sklepie lecz takiego prawdziwego ze wsi.Ale najgorzej jest jak się jest u kogoś i tłumaczyć że nie jem pizzy bo ma podpuszczkę,wtedy wszyscy patrzą się na Ciebie jak na wariatkę :)
OdpowiedzUsuńJeśli to jedyny powód dla którego nie jesz pizzy to znakomita większość serów żółtych jest na sztucznej podpuszce tzw mikrobiologicznej - ze względów cenowych..
UsuńPozdrawiam Jola :)
chodziłam po pizzeriach i się pytałam najpierw,i niestety zawsze się spotykałam z odpowiedzią ,że używają podpuszczki zwierzęcej.
UsuńI z tego co na codzień spotykam w sklepach niestety większość serów ma podpuszczkę zwierzęcą
Sama nie wiem, jak to jest z tym serem, zatem nic nie poradzę ;)
UsuńA z nabiałam jest dość łatwo, jak mam jaja, trochę mięska, warzywa i tłuszczyk, to mnie nawet do niego nie ciągnie ;) Zresztą czuję, że mi po nim gorzej ;)
Ja też unikam glutenu jak ognia, ale wystarczyło trochę poobserwować organizm z glutenem i bez niego.. kolosalna różnica! I nie tęskno mi do chleba czy makaronu.. jest tyle innych opcji! Teraz planuję ograniczyć chemię w jedzeniu, bo widzę, że czasami idę na łatwiznę i kupuję wysoko przetworzone produkty.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten rosół bez kostek... można przepis?
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. http://przecietnapolka.blogspot.com/
Co prawda nie jestem Kasią, ale kostek rosołowych chyba z 10 lat już nie używam.
UsuńJa rosół robię tak (wersja podstawowa):
Wrzucam do garnka kurę zalewam zimną wodą dodaje ziele angielskie,liść laurowy i stawiam na mały gaz. Jak zaczyna się gotować zmniejszam gaz na minimum i wrzucam białą część pora, kilka marchewek, pół sporego selera z dwie pietruszki, jak mam to z dwa liście włoskiej kapusty i tak się gotuję/parzy z minimum półtorej godziny. Pod koniec gotowania dodaję kilka różyczek kalafiora, doprawiam solą, pieprzem i suszonym lubczykiem w sporej ilości i gotowe :)
Grunt to dać sporo mięsa i warzyw
Robię dokładnie tak samo jak Ilona ;);)
UsuńZ przypraw jedynie liście laurowe, ziele angielskie, sól, pieprz i dużoooo lubczyku, najlepiej świeżego, jeśli pora :)
Hmm, kalafior, spróbuję na pewno :):)
Zgadzam sie z Tobą w 100 a nawet 200%. Co prawda gluten mi nie szkodzi, ale bardzo musiałam ograniczyć produkty śluzotwórcze. Zmiany w żywieniu następowały stopniowo. Po czasie mąz przeszedł na zdrowe żywienie. Najgorzej idzie mi z synem. Magia reklamy itp. W przedszkolu dostawał jeść słodko, obiady ze wzmacniaczem smaku. Nie raz słyszałam ze zupa jakaś taka bez smaku. Teraz chodzi do szkoły. Negocjujemy np. je na śniadanie owsiankę lub jaglankę, w zamian za to raz w tygodniu moze zjeść rogalika ( a chce go tylko dlatego ze w środku sa jakieś durne żetony z angry birds).
OdpowiedzUsuńU mnie dużo na plus dało regularne jedzenie co 3 godziny i odstawienie słodyczy. Przed chwilą zostałam poczęstowana ciastem 3 bit. Kiedyś zjadłabym pół blachy na raz. Teraz po jednym kawałku mam dośc i uczucie ze przez tydzień nie tknę słodkiego :)
Masz racje zmiany w żywieniu trzeba zacząć od zmian w głowie!
Sama jem głównie zasadotwórczo, też mi dużo lepiej i nie stoi "gula i glut" wa gardle ;)
UsuńNajgorzej jest właśnie w tych przedszkolach, jak widzę, co dzieciaki tam dostają, to włos się na głowie jeży... Mój na szczęście jako pierwsze pokarmy dostawał warzywka, kasze, mięsko, jaja, tłuszcz i je uwielbia, choć słodkie też lubi - dostaje malutko i rzadko, nie raz woli jajo na miękko od słodkiego ;)
Ale przedszkole bardzo potrafi zepsuć zdrowe smaki, dlatego między innymi synek do niego nie poszedł. Idzie prawdopodobnie od września przyszłego roku u nas na wsi do takiego oddziału przedszkolnego, ale jak się dowiadywałam, może mieć tam swoje jedzenie i tak na pewno zrobię i będę mu szykować ;)
Świetnie, że już mały kawałek słodkości muli, to jest cudowne :D Też kiedyś potrafiłam zjeść 2 czekolady za sobą, rany ;)
Masz szczęśćie, że możesz mieć dobre wędliny i mięso - sama mieszkam w mieście i nawet na ryneczkach nie uraczysz wędliny z dobrą ilością mięsa. Słowa 'tradycyjna' nie oznaczają wędliny bez glutaminianu i fosforanów, czego konsumenci zdają się nie wiedzieć. Cena bynajmniej tez nie jest wyznacznikiem, miałam sytuację, gdzie wędliny za 40zł minimum, a jak pani zaczęła (na głos) czytać mi skład, to zdziwiłam się, że tylko ja uciekłam z kolejki. Naprawdę trudno kupić coś najmniej przetworzonego. Kurczak zagrodowy (filet) kosztuje minimum 2x drożej niż zwykły, więc jest to spory wydatek.
OdpowiedzUsuńPo drugie jesteś szczęściarą, bo nie masz pociągu do słodyczy ;P Pieczemy ciasta w domu (mój partner świetnie gotuje i piecze) i teraz nie mogę zrozumieć jak mogłam je kupować - są proste, a przez całe życie myślałam, ze jest to trudna sztuka ;)
Wędlin jem mało, jakoś nie ufam za bardzo, właśnie również tym tradycyjnym. Z takich wyrobów to biorę tylko boczek surowy albo troszkę kiełbaski wędzonej ;)
UsuńOj, wiesz jak byłam uzależniona od słodyczy, całe dzieciństwo i kawałek dorosłego życia ;) Ale da się odzwyczaić ;)
Ja też często pytana co jem skoro nie jem mięsa. No, bo faktycznie nie jedząc mięsa to już nie ma nic do jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńHe he no, takie to już stereotypy nasze ;)
UsuńFajnie mieć dobre źródło pożywienia, miastowym o to trudniej.
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo doceniam to, że mieszkam na wsi, mimo że wszędzie dalej ;)
UsuńDoskonale rozumiem twój ból, kiedy ludzie wmawiają Ci, że przesadzasz... Ja unikam tylko nabiału (ze względów zdrowotnych, ale nie tylko), a też słyszę takie komentarze :) Gdy zamawiam kawę z mlekiem sojowym, pozostali klienci patrzą się na mnie jak na najgorszego snoba :P Od dłuższego czasu chcę spróbować diety bezglutenowej, ale jakoś nie mogę zacząć. Unikanie glutenu jest o wiele trudniejsze niż unikanie laktozy.
OdpowiedzUsuńI tak, mieszkam w mieście, więc jedyny "ryneczek" do jakiego mam dostęp to "ryneczek Lidla" :P
Ludzie niestety mają bardzo małą świadomość na temat tego, co jemy. Albo patrzą na Ciebie jak na głąba ;);)
UsuńChwała się należy za zdrowe odżywianie :). Zazdroszczę dostępu do prawdziwego mięsa, boję się jaka musi być różnica. Ja przyznam szczerze średnio zdrowo odżywiam, staram się unikać białego cukru, spożywać większą ilość warzyw i owoców. Mocno nie kombinuję, gdyż próbuję wyjść z niedowagi, więc ograniczenie glutenu musi poczekać.
OdpowiedzUsuńMam nawet wrażenie, że takie mięsko ze świnki różni się smakowo od takiej hodowanej masowo ;)
UsuńMasz 100% z tymi tłuszczami, sama jestem na diecie i ludzie robią wielkie oczy (mam niedowagę) kiedy o tym mówię. Większość z nas, źle rozumie ten termin, kojarzy nam się z wyrzeczeniami i niejedzeniem. Natomiast zdrowe jedzenie jest tak samo (a nawet bardziej) pyszne od tego ze 'szczyptą' chemii. Sama nie jadłam glutenu, nabiału, ograniczałam tłuszcze, bywały momenty wegańskiej kuchni. Wszystko w moim przypadku było wynikiem złej pracy jelit, a że źle czułam się po nabiale i glutenie - odstawiłam go. Na mój organizm źle wpływają produkty śluzotwórcze, ale robię pewne odstępstwa i daję sobie na luz na 2 dni w tygodniu. Uwielbiam ubitą kremówkę z czekoladą i owocami, piszę ten komentarz a właśnie zdążyłam pochłonąć taki deser :) Prym wiedzie kasza jaglana - zawsze i wszędzie o każdej porze dnia. Aktualnie jem prawie wszystko, czuję się świetnie i staram się trzymać regularnych posiłków. Nie potrafię natomiast odmówić sobie większych porcji (jeśli odczuwam niedosyt) , jestem starszym obżartuchem choć tego po mnie nie widać ;)
OdpowiedzUsuńNabiał i gluten zagościł ponownie w mojej kuchni, ale szczerze, to produkty glutenowe już mi tak nie smakują. Uwielbiam makaron kukurydziany, moim odkryciem jest mąka gryczana (chleb grycznay i zakwas gryczany- mistrzostwo), a płatki owsiane i jaglankę mogłabym jeść codziennie. Dzięki tym eksperymentom odkryłam wiele smaków i fajnych przepisów. Unikam jedynie pszenicy, która ewidentnie mi szkodzi. I białego cukru, syropu G-F, słodzików, i tej całej chemii. Staram się jeść mnóstwo warzyw i owoców (owoce tylko pierwsza pora dnia, choć ciężko bywa), uwielbiam łososia pod każdą postacią - od zapiekanego z orzechami, po gotowanego czy pulpety, lubię też pstrąga, ale nie jest on aż tak smaczny jak łosoś. I śledzik - szczególnie słodko-kwaśny z pieczonymi jabłkami, rodzynkami i przyprawami korzennymi. Za mięsem nigdy nie byłam, ale bardzo lubię roladki z kurczaka (piekę je w folii aluminiowej w piekarniku) z pesto z bazylii lub natki pietruszki. I wątróbka drobiowa! Nie wiem czemu tak za nią przepadam... Wieprzowiny nie jadam, zdarza mi się coś usmażyć na smalcu, ale zdecydowanie wygrywa tutaj klarowane masło albo olej kokosowy. Z nabiału - masło (koniecznie klarowane), chudy twaróg, jogurt naturalny 2% tłuszczu, swojskie zsiadłe mleko i kefir. Ale nie za często,
Również jestem ze wsi, cieszę się że mam dostęp do świeżych warzyw, owoców, mięs. Uwielbiam jajka :D W domu mam swoje zioła. Marzy mi się też kiełkownica, ale nie mam cierpliwości do tej zielenizny. Codziennie piję szejki z zielonych warzyw z trawą jęczmienną i spiruliną. I ruch - uwielbiam jeździć na rowerze, ale teraz jest za zimno. Nie wiem gdzie się ruszyć, zostają mi chyba jedynie podłogowe ćwiczenia, bo przy fizycznej pracy, siłownia to dla mnie już zbyt dużo. ;)
I z tym smakiem potraw masz absolutną rację! Powiem Ci, że moja rodzina zawsze zarzuca mi że coś jest bez smaku.. a ja po odstawieniu tych wszystkich poprawiaczy i ulepszaczy odkryłam prawdziwy smak potraw! Przekonuję się jak obróbka produktu może wpłynąć na jego walory smakowe. Kurczak z rozmarynem nigdy nie dał mi tylu doznań smakowych jak teraz.
Właśnie, kiełki, ponoć w słoiku też skutecznie można je hodować, muszę koniecznie spróbować :)
UsuńDziękuję Kochana za tak obszerną odpowiedź :D
Również kocham wątróbkę drobiową :)
Chciałabym , ale mysle ze taka zmiana bylaby mozliwa dopiero wttedy kiedy mieszkalabym sama. No I kocham piec. To byłby dla mnie najwiekszy bol
OdpowiedzUsuńPonieważ siostrzyczka o mnie wspomniała to może i ja coś napiszę. To dzięki niej zaczynam się czuć dobrze i zdrowo w każdym tego słowa znaczeniu. To właśnie ona pokazała mi artykuły, książki - przeczytałam je i zobaczyłam świat w innym świetle. Czułam się co raz gorzej, byłam zakwaszona, zdołowana i myślę,że gdyby nie lepsze odżywianie nie wiem czy bym ciążę donosiła. Dzięki temu ja i moja córcia Maja (która odziedziczyła drugie imię po Kasieńce) czujemy się dobrze.
OdpowiedzUsuńOd 2 lat nie jem glutenu oraz jestem na diecie opartej na niektórych poradach Pana Kwaśniewskiego, a od 2 miesięcy na radach Pana Zięby. Ponieważ nasze pożywienie jest w dużej mierze wyjałowione z witamin i minerałów niestety musimy się suplementować. W końcu zaczynam się odkwaszać. Nie było łatwo na początku zmienić swoje dawne oraz złe nawyki żywieniowe, ale teraz nie zamieniłabym tego na nic. Ja, Kasia, mąż, szwagier i nasze dzieciaki żywimy się zdrowo i tak też się czujemy!:)
ja bez chleba nie mogę żyć :-)
OdpowiedzUsuń