Hej hej Kochane :)
Olejowania włosów ciąg dalszy. Tym razem padło na olej z ziaren maku. Stałam się bardziej regularna i olejuję wreszcie 1-2 razy w tygodniu, nie ma zmiłuj ;) Tytuł od razu zdradził mój stosunek do tego rzadko spotykanego oleju - pokochałam go praktycznie tak samo, jak krokosza, orzech włoski i kiełki pszenicy :)
*Swój olej kupiłam w sklepie e-naturalne, zimnotłoczony i nierafinowany. Pachnie delikatnie jakby orzeszkami, bardzo przyjemnie, ma średnio gęstą konsystencję, na pewno nie jest bardzo ciężki, ale też nie ultra lekki, jak np. olej konopny. Nie jest to na pewno bardzo popularny olej, a szkoda :)
*Ciężko znaleźć o nim więcej informacji, udało się jednak :) Rozkład kwasów tłuszczowych prezentuje się tak: około 20% kwasów omega 9 oraz 70-75% kwasów omega 6. Wydawałoby się, że mieszanka idealna dla mnie - i tak też było ;)
*Ciężko znaleźć o nim więcej informacji, udało się jednak :) Rozkład kwasów tłuszczowych prezentuje się tak: około 20% kwasów omega 9 oraz 70-75% kwasów omega 6. Wydawałoby się, że mieszanka idealna dla mnie - i tak też było ;)
*Jak olej spisał się w pielęgnacji moich fal? Już po pierwszym razie byłam zachwycona, a kolejne aplikacje coraz bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że będzie to jeden z moich ukochanych olejów. Maczek wspaniale dociążał i nawilżał moje fale, dodatkowo zapewniał piękny blask i bardzo ładnie podkreślał skręt, nawet kiedy robiłam włosy na prosto i w coś je zawijałam :) Nie puszył, nie matowił, nie odbierał objętości, coś pięknego :) Kilka razy zabezpieczałam nim również końcówki, nie strączkował ani nie obciążał, za to ładnie wygładzał i uelastyczniał. No po prostu olej ideał :) Olejowałam nim włosy na sucho, a także na odżywkę - w każdym wypadku spisał się kapitalnie :)
*Nie używałam go do twarzy, tak pokochałam nakładać go na włosy, ale następną buteleczkę na pewno przetestuję także na facjacie ;)
*Zmywał mi się bez problemu, spokojnie jeden bądź dwa razy balsamem mrs. potters. Szamponem powinien zejść od razu :) Nie zdarzyło mi się go nie domyć.
*Cena - oczywiście przepłaciłam, bo 45ml na e-naturalne kosztuje aż 19zł, za to znalazłam olej makowy na ol'vita, 250ml za 30zł, sa sa sa :D
Tutaj mój wrześniowy skręt po oleju z nasion maku :)
Skusicie się na ten rzadko spotykany, ale jakże cudowny olej? :D Całuję :*
Kolejny do olejowej kolekcji must-have :)
OdpowiedzUsuńOj takkk :)
UsuńNigdy nie stosowałam ale widziałam go w moim sklepie zielarskim, może kiedyś wypróbuję.
OdpowiedzUsuńObecnie świetnie służy mi Sesa i nie chcę tego zepsuć :D
Może kiedyś się skusisz :)
UsuńSesy nie miałam :)
Już dawno chciałam go kupić, ale szkoda mi wylać te oleje co mam.
OdpowiedzUsuńA pewnie że nie wylewaj, ja teraz dokańczam właśnie te, które mam :)
UsuńMoże się skuszę przy następnych olejowych zakupach... Póki o muszę wyrobić sobie opinię o tych co mam :D
OdpowiedzUsuńA pewnie, nie ma co szaleć :D
UsuńKasiu, co raz kusisz mnie nowymi olejami ;D Zapisuje na chciej liste, z pewnoscia kiedys wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńOd kuszenia olejami jestem :D
UsuńNie mialam tego oleju ale skusilas mnie :-)
OdpowiedzUsuń:):)
UsuńJa teraz będę testowała olej z orzechów włoskich :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych :)
UsuńDaj znać koniecznie, jak się spisuje :)
Krokosz u mnie szału nie robił, więc nie wiem jak to by było z makiem :D
OdpowiedzUsuńTy się chyba bardziej z omega 9 lubisz co :)
UsuńMuszę się zaopatrzyć w ten olej, bo ciągle szukam mojego ideału :) Piękne, lśniące włosy. Zazdroszczę tych loków!
OdpowiedzUsuńZ moich loków już niestety prawie nic nie zostało ;)
UsuńCiągle nowe oleje odkrywam ;-) Włoski bajeczne, dobre geny!
OdpowiedzUsuńAj dziękuję;)
Usuńw ogóle nie słyszałam o takim oleju.
OdpowiedzUsuńA szkoda właśnie, że tak ciężko go spotkać ;)
UsuńTo naprawdę głupie, że ten olej jest rzadko spotykany, mak to przecież normalna oleista roślina, ale chyba przez jakieś dziwne antynarkomańskie lobby jego uprawy zmalały :/
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńŚliczne masz włosy! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w wolnych chwilach http://blueberryloves.blogspot.com/
boski skręt *.*
OdpowiedzUsuńStaram się znowu taki osiągnąć:):)
UsuńHej, odkryłam Twój blog już jakiś czas temu i śmieć twierdzić, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, że jesteś moją „włosową siostrą”. Pomagają mi dokładnie te same produkty i szkodzą również te same (jak olej kokosowy czy sławna odżywka z Garniera), dzięki Tobie powoli przestawiam się na mycie odżywką, ponieważ w pewnym momencie wszystkie szampony podrażniły mi skórę głowy (nawet Babydream czy Hipp). Mam na razie dwie odżywki Mrs Potters (zbawienie!), ale chciałam zapytać, czy ta niebieska odżywka (kolagen i coś tam) nie sprawia, że Twoje włosy są zbyt puszyste, że się tak trochę „rozsypują”? Co można by na to poradzić? Może dodać kilka kropli aloesu? Czy robisz czasem tak, że jednym 'pottersem' myjesz, a drugi nakładasz na dłużej? I co Ci najbardziej pomaga na suche już włosy (mam na myśli podtrzymanie skrętu i 'zbicie' włosów, ochrona przed światem)? Żel z siemienia, a może jakaś pasta modelująca? Będę wdzięczna za wszystkie rady! Bardzo mi zależy na tym, żeby moje włosy wyglądały jak makaron świderki.
OdpowiedzUsuńOo, kolejna włosowa siostra :)
UsuńWiesz co, nic złego nie robi mi ten potters z lotosem, nie zauważyłam po nim jakiejś większej puszystości.
Ale może używaj innych, jak ten Ci coś takiego robi :)
Pottersów jakoś rzadko używam jako odżywki d/s, one ładnie zmiękczają włosy, ale przeważnie nie dociążają tak, jak powinny ;)
Włosy stylizuję najczęściej żelem drogeryjnym, a na zbicie włosów i taką mięsistość pomagają mi proteinki (odpowiednie, w odpowiednim czasie), i przede wszystkim nawilżacze z niewielką ilością emolientów. Wtedy przeważnie same z siebie są zbite, choć im krótsze, tym gorzej z tym, lepiej jak są dłuższe :) I nakładanie żelu na bardzooo mokre włosy :)
Dziękuję za odpowiedź. Mam też ten żel (mrożący, z Joanny) i naszło mnie kolejne pytanie — czy nakładasz na włosy i po prostu je ugniatasz czy może jakoś zaplatasz na palec, robisz jakieś koczki? Druga rzecz: no własnie ja mam problem z tym, że te włosy są takie bardziej 'pojedyncze', że nie zbijają się w jakieś 'grupy' zakręceń, och, nie wiem, jak to inaczej wyrazić! Jak udało Ci się je tak zagęścić? Wszystkie używane produkty się na to złożyły czy może jest jakiś jeden, który zadziałał najbardziej? Stosowałam może wodę brzozową?
OdpowiedzUsuńPrzeprasza za tę nadliczbowość pytań.
Kto pyta nie błądzi :D
UsuńWłosy zwyczajnie ugniatam, jakoś 1 minutkę każdą stronę.
A że nie zbijają Ci się w grupki - może po prostu takie już masz włosy? :) Moje czasem się zbijają w takie fajne grupy, czasem nie, przeważnie zbijają się kiedy użyję ulubionych masek i odżywek właśnie :) Najlepiej by było, jakbyś pokazała zdjęcie włosów ;)
Jak je zagęściłam? Po ciąży wypadło mi ich mnóstwo i nie udało mi się wrócić do ciążowej gęstości, ale i tak już jest dobrze ;) Wcierałam przeważnie coś z domowych wcierek z półproduktów (żeń szeń, kawa, ziołowe ekstrakty), ale szczerze - to z regularnością we wcieraniu u mnie słabo ;)
Wody brzozowej nie używałam, nie lubię już zbytnio wcierek na alkoholu, ponieważ lubią mnie mocno przesuszyć i podrażnić.
Przede wszystkim odstawienie glutenu i zdrowa dieta - i jakoś włosięta rosną , o dziwo całkiem ładnie :)
Stosowałaś*
OdpowiedzUsuń