Hej hej Kochane :)
Jestem ostatnio tak zabiegana, że głowa mała ;) Nie zapominam jednak o Was i postanowiłam skrobnąć recenzję coraz popularniejszej ostatnio maseczki do włosów od kallosa - wersja color z olejem lnianym i filtrem UV. O jej keratynowej siostrze pisałam TUTAJ. Jak kallos color spisał się na moich falach?
Skład:
Skład: Aqua, Cetearyl
Alcohol, Cetrimonium
Chloride, Linum
Usitatissimum Seed Oil, Citric Acid, Benzophenone-3,
Propylene Glycol, ParFum,
Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Skład jest dość prosty i mocno emolientowy. Zaraz po wodzie możemy zobaczyć emolient. Jest też antystatyk, olej lniany i humektant dalej w składzie. Z wartościowych składników - także filtr UV - maseczka może stanowić wsparcie dla włosów w czasie słonecznych wakacji.
Konsystencja i zapach:
Kallos jak to kallos, jest gęsty, taki budyniowaty :) Bardzo przyjemnie nakłada się na włosy, a dzięki konsystencji jest naprawdę bardzo wydajny. Zapach - szkoda, że nie pachnie jak wersja latte czy nawet keratin, tutaj wyczuwam jakby... tekturę ;) Średnio przyjemny zapach, jednak da się go przeżyć ;)
Działanie:
Nie pokochałam tej wersji tak, jak kallosa keratin. Nie jest jednak tak źle ;) Kallos color bardzo ładnie nawilża moje fale, są po nim gładkie i delikatne, jednak nieco zbyt lekkie i deczko za miękkie. Niestety nie dociąża tak, jak lubię, podejrzewam o takie działanie olej lniany, za którym jak się okazuje średnio przepadam ;) Z dodatkiem lubianego przeze mnie oleju - dociąża lepiej, acz to jeszcze nie to, co lubię. Kiedy stylizuję je w fale - łapią całkiem przyjemny skręt, jednak maseczka sama z siebie go nie podbija, jak np. niektóre maski biovax czy bingo. O dziwo - lubi mnie czasami lekko obciążyć, muszę uważać na nakładaną ilość i czas trzymania. To całkiem przyjemna maseczka, jednak nie zachwyciła mnie tak, jak kallos keratin ;)
Miałyście już tą wersję kallosa? A może uwielbiacie osławionego latte? ;) Całuję :*
Ja męczę właśnie gigantyczne opakowanie Crema al Latte, którą kupiłam z myślą o tym, żeby to była taka moja "bazowa" maska do tuningowania półproduktami. Nie pomyślałam jednak o tym, że jako produkt typowo proteinowy średnio będzie się w tym celu nadawać, bo jednak moje włosy wolą proteiny rzadziej, a w większej porcji :) Dlatego używam jej raz na jakiś czas, ale tak naprawdę wyglądam tylko denka i potem chcę koniecznie kupić już coś innego - i tak myślę, że powyższa maska mogłaby być tym czego szukam!
OdpowiedzUsuń(A w ogóle to najlepsze w tym celu były dla mnie maski Bingo, ale nie mogę ich nigdzie dorwać stacjonarnie ;( )
Kochana, a gloria jako baza? Choć ją też ciężko zdobyć, tylko w auchanie chyba. Bingo u mnie też jest w auchanie, również bardzo lubiłam do wzbogacania :)
UsuńGlorię miałam kiedyś wieki temu, ale wtedy nie znałam się jeszcze na tuningowaniu i stosowałam ją solo - już wtedy moje włosy ją lubiły, a ja dodatkowo ubóstwiam jej zapach :D Dzięki za przypomnienie mi o niej, muszę jej poszukać (bo w przeciwieństwie do Bingaczy podobno bywa w osiedlowych drogeryjkach)
UsuńO widzisz, mnóstwo osób denerwuje jej zapach, ja go nawet lubię, taki babciny i słodkawy ;)
UsuńGloria do tuningowania jest supr, poszukaj jej koniecznie :)
Szkoda, ze nie zdobył Twojego serca. :( u mnie najlepiej spisywał się z mleczkiem pszczelim albo aloesem o kapka oleju. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie liczyłam troszkę, że spisze się tak samo cudownie, jak u Ciebie ;) Ale nie jest zły he he :)
UsuńUwielbiam Kallosy za ich krótki skład :))
OdpowiedzUsuńObecnie jestem posiadaczką keratynowego Kallosa, ale nie jest mi obca mleczna i jaśminowa maska tej firmy. Recenzowanej przez Ciebie nie miałam, ale myślę, że prędzej czy później trafi w moje łapki :)
Jaśminowej wersji nie miałam, ale jeszcze jest kilka kallosów,które mnie kuszą, zwłaszcza wersja chocolate ;)
UsuńSzkoda, że się nie spisała tak dobrze jak wersja keratin. Ale dobrze, że krzywdy nie zrobiła :D Ja ostatnio miałam możliwość zakupu kallosów i kupiłam właśnie color i keratin w małym opakowaniu :D
OdpowiedzUsuńKrzywdy na pewno nie zrobiła, ale keratin podniósł jej poprzeczkę ;)
Usuńa ja właśnie czekam aby przyszła mi KREATIN, zamówiłam na allegro. mam nadzieję że sie sprawdzi ;):)
OdpowiedzUsuńŻyczę samego przyjemnego używania :)
Usuńnie miałam jeszcze żadnego kallosa,ale jak pokończę dotychczasowe maski na pewno się na któryś skuszę ;)
OdpowiedzUsuńWprowadzili ostatnio nowe kallosy - z bananem i algami :D
Usuńu mnie jest jeszcze w zapasach ;) też lubię wersję keratin, ale sama latte używana dłużej nie wpływa dobrze na moje włosięta ;)
OdpowiedzUsuńJa za latte średnio przepadam, na pewno mnie nie zachwyca ;)
Usuńostatnio w Hebe zakupiłam sobie 4 różne rodzaje, tą miałam w ręce ale odłożyłam ;)
OdpowiedzUsuńOo, ciekawa jestem, co sobie wzięłaś ;)
UsuńMiałam kallosa mlecznego, pamiętam, że jako maska nie zdziałał cudu, ale jako odżywka działał nieźle. Czytałam o nowych wersjach, z bananem i spiruliną bodajże, ale jeszcze mam sporo innej maski, więc się wstrzymam z kupnem, choć bananowa kusi mnie niezmiernie!
OdpowiedzUsuńMnie kusi bananowa :D
UsuńW takim razie będę nadal czaić się na wersję keratin :)
OdpowiedzUsuńCzaj się czaj Michasiu, coś mi się wydaje, że polubiłybyście się :)
UsuńMoje włosy dużo bardziej polubiły Color niż Latte. Ostatnio zdenkowałam obie i teraz testuję Chocolate, :)
OdpowiedzUsuńMoje też wolą jednak color, niż latte. ALe najbardziej keratin, a wersja chocolate bardzo mnie kusi, muszę tylko uszczuplić zapasy :)
UsuńMaski Kallosa mnie kuszą aczkolwiek ta jakoś nigdy nie wpadła mi w oko.
OdpowiedzUsuńMnie skusił emolientowy skład :)
UsuńNie znam tego produktu ale z tego co czytam u Ciebie to chyba dużo nie tracę :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://mycrazycosmeticsworld.blogspot.com/
POST ROZDANIOWY! http://mycrazycosmeticsworld.blogspot.com/2014/08/post-rozdaniowy-zapraszam.html
Maseczka ogólnie ma dobre opinie, więc warto spróbować :) Moje włosy są wybredne ;)
UsuńMam i bardzo ją lubię, recenzja gotowa i stoi w kolejce do opublikowania ;)
OdpowiedzUsuńOj to czekam :D
UsuńSzkoda, że słabsza od keratin bo ją uwielbiam :D Teraz testuję wersję bananową ;)
OdpowiedzUsuńBananowa bardzo mnie kusi, choć troszkę obawiam się oliwy w składzie ;)
UsuńNie znam tej. Keratin też nie używałam, ale Latte bardzo lubię. Szkoda, że nie dociąża, bo moje włosy tego wlasnie potrzebują...
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie będzie ładnie dociążać, na moje włosy tak niestety działa olej lniany ;)
UsuńWłaśnie nabyłam literek i zaczynam mój związek z nią. Zobaczymy, najbardziej zależy mi na używaniu jej do mycia, po zmianie składów w Bingo kiedyś tam nie potrafię znaleźć czegoś fajnego do delikatnego mycia, a nowe Bingo podrażnia mi skórę głowy. Na włosach wciąż jest super.
OdpowiedzUsuńU mnie jako maseczka do mycia lekko obciążała jednak ;)
UsuńMuszę ją kiedyś wypróbować, może u mnie sprawdzi się lepiej ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, warto się nią zainteresować :)
UsuńPodejrzewam że u mnie sprawdzi się lepiej. Już kiedyś miałam go w zamówieniu, ale zadzwoniła Pani ze sklepu i powiedziała że niestety nie mają jej w magazynie i zamiast wzięłam ARGAN.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na Twoich włosiętach może spisać się dobrze ;)
UsuńCiekawa jest ta wersja, ale jak ma bardzo zmiękczac to chyba podziękuję :)
OdpowiedzUsuńMoże na Twoich spiralkach spisałaby się lepiej, nie wiem, czy lubisz olej lniany ;)
UsuńZ tego, co pamiętam, to ten olej był również w wersji Carota, miałaś może? U mnie się nieźle sprawdzała, szału może nie było, ale jeśli Twoje włosy lubią lniany...
OdpowiedzUsuńCaroty nie miałam ;)
UsuńTego jeszcze nie miałam i przyznam, że jestem go bardzo ciekawa :) Keratin mój ukochany, różowy też nawet dawał radę :) Myślę, że prędzej czy później i na tego przyjdzie pora :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj kochana, myślę, że u Ciebie może spisać się całkiem fajnie ;)
Usuńtej wersji nie miałam :D i słońca już raczej nie doświadczę przez długi czas, więc poczekam z wypróbowaniem do następnego lata :D
OdpowiedzUsuńPewnie, będzie na Ciebie czekał cierpliwie :)
UsuńTroszke za lekko. Ale jestem zdania ze trzeba testowac zeby 'odhaczyc' :)
OdpowiedzUsuń