Hej hej :)
Rosyjskich kosmetyków przetestowałam już sporo, kilka mocno mnie rozczarowało (zerknijcie na recenzje --> KLIK). Zauważyłam jednak, że najbardziej lubię te z serii Planeta Organica - są przeważnie mocno emolientowe, a moje fale to lubią. Pisałam już pozytywnie o czarnej masce marokańskiej --> KLIK, odżywce afrykańskiej z olejem arganowym --> KLIK oraz balsamie tureckim --> KLIK. Dzisiaj czas na kolejną wspaniałość - przedstawiam Wam balsam tybetański :)
Balsam tybetański planeta organica
Skład:
Skład: Aqua with
infusions of: Organic
Zingiber Officinale (Ginger) Root Oil,
Organic
Helichrysum Arenarium Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf
Extract, Thermopsis Alpine Extract, Origanum Majorana Leaf Extract,
Pimpinella Anisum (Anise) Seed Extract, Eugenia Caryophyllus (Clove)
Seed Extract, Crocus Sativus Flower Extract, Curcuma Longa Root
Extract, Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract;
Cetearyl
Alcohol, Glycerin,
Behentrimonium
Chloride, Cetrymonium Chloride,
Quaternium-87,
Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium
Bromide, Benzyl Alcohol,
Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.
W składzie widzimy standardowo mieszaninę wody z olejem z białego imbiru oraz wieloma ekstraktami ziołowymi, m.in. nieśmiertelnika, majeranku, szafranu, kurkumy, nawłoci. Dalej jest emolient, humektant, antystatyki i oblepiaczo-kondycjoner, zmywalny prawdopodobnie tylko mocnym szamponem.
Konsystencja i zapach:
Konsystencja bardzo gęsta, bardzo, bardzo wydajna, używam odlewki już 2 miesiąc na zmianę z innymi produktami . Zapach - czuć ziółka, taki kadzidlany, powiem szczerze, że bardzo mi się podoba :) Ale może męczyć.
Działanie:
Powiem szczerze, że bałam się tej ilości ziółek, naprawdę. Używałam jednak balsamu czasem kilka razy pod rząd, czasem na zmianę z innymi i nie zauważyłam żadnego przesuszenia. Wręcz przeciwnie - włosy po użyciu balsamu zawsze miałam bardzo gładziutkie, nawilżone aż po same końce, sypkie i lejące. No i zapach - utrzymuje się jeszcze w dzień mycia i dzień po, coś pięknego :) Skręt przy stylizacji miałam nieco słabszy (ale był), ale to przez to piękne wygładzenie. Przez zawartość quaternium - lubi mnie na następny dzień obciążyć, niestety składnik ten obciąża mnie dużo bardziej, niż silikony. Ale jeśli zależy mi na dociążonych, gładziutkich i nawilżonych włosach jednego dnia, balsam tybetański spisuje się rewelacyjnie.
Zamieszczam zdjęcie włosów, robionych na prosto, zauważyłam, że końcówki chcą dalej falować:
Miałyście już to tybetańskie cudo? Razem z tureckim bratem spisują się wspaniale, a mnie okrutnie kusi teraz balsam marokański :) Całuję :*
U mnie chyba też pozytywne wrażenia z rosyjskimi kosmetykami kończą się na PO i jednej odżywce NS mimo tego, że masek i odżywek ruskich licząc z odlewkami było prawie 20.
OdpowiedzUsuńTybetańskiego niestety nie używałam, ale kupiłam go babci i zdążyłam powąchac, strasznie spodobał mi się zapach i chętnie go przetestuję na sobie przy najbliższej okazji.
Wiem ze koleżanka mi go porzyczyła był dobry , ale najlepszy zapach
OdpowiedzUsuńdla mnie fiński przebija wszystkie :)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubiłam i w moim wypadku również ziółka nie narobiły biedy :)
OdpowiedzUsuńNa pewno do niego wrócę, chociaż mam ochotę na inne z tej serii!
Fajne efekty :)
OdpowiedzUsuńhttp://plotkigwiazdynowiny.blogspot.com/
Nie miałam jeszcze tego cuda, ale nie wiem, czy przypadkiem te ziółka nie wysuszyłyby moich włosów. :)
OdpowiedzUsuńRowniez chyba najbardziej pasuja mi produkty z PO ;) Ten balsami bardzo lubie i zasadzie moge podpisac sie pod wszystkim, co napisalas - wlacznie z obciazeniem nastepnego dnia ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mamy dośc podobne włosy i powinny się u mnie spisac te kosmetyki co u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńZapachu jego nie mogę znieść. No po prostu odrzuca mnie, ale pozostałe zapachy balsamów z PO dla mnie są piękne. Najlepiej na moich włosach sprawdził się Aleppo, myślałam, że nic nie przebije marokańskiego. A jednak;)
OdpowiedzUsuńmam marokański i zapach.. dla mnie jest straszny :-D ogólnie mnie zawiódł, więc nie wiem czy sięgnę po cokolwiek z PO :-(
OdpowiedzUsuńOjj tak zapach ma piękny :) Ale moim faworytem zostaje turecki :) Za to marokańskiego wręcz nie znoszę
OdpowiedzUsuńKuszą mnie chyba wszystkie balsamy PO, a mam tylko marokański, który pachnie wg mnie cudownie. Aż się zdziwiłam, że Cię nie przesuszył. Może jak go użyje to też będę miała takie szczęście. :)
OdpowiedzUsuńz PO jeszcze nie miałam styczności :) na razie rosyjskie kosmetyki to dla mnie średniaczki :)
OdpowiedzUsuńMarokański używam i fajnie działa a przy tym bosko pachnie ♥
OdpowiedzUsuńTybetański z czasem wypróbuję!
Z tureckiego balsamu byłam zadowolona, ciekawa jestem, jak ten tybetański by u mnie zadziałał :)
OdpowiedzUsuńMam go od dwóch miesięcy. Moja skóra głowy bardzo go lubi. Włosy tez.
OdpowiedzUsuńCiekawia mnie te balsamy, ale najpierw muszę pokończyć kosmetyki które mam :)
OdpowiedzUsuńU mnie też się spisywał bardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńboski jest dla moich włosów! :) zastanawiam się nawet czy nie przebił marokańskiego :)
OdpowiedzUsuńchce go :D chce wszystkiego z PO :D
OdpowiedzUsuń